Wiecie ile wynosi rekord Guinnessa w „nieprzerwanej”, pojedynczej grze w squasha?

Odpowiedź na to pytanie jest dość skomplikowana. Oficjalny rekord z 2015 roku to 38 godzin i 27 sekund ustanowiony przez graczy: Len Granger i Jamie Barnett. (Na marginesie: szukam sponsorów i drugiego wariata, który zdecyduje się na jego bicie). 

Len Granger i Jamie Barnett. Zdjęcie z oficjalnej strony Światowych Rekordów Guinnessa

Zasady bicia takiego rekordu są niezmienne od wielu lat: należy grać w daną dyscyplinę zgodnie z obowiązującymi przepisami. Gra „nieprzerwana” polega na tym, że co każde 60 minut gry zawodnicy zyskują prawo do 5-minutowej przerwy. Przerwy można kumulować.

I tu zaczyna się sprawa komplikować, bo wcześniej rekord został ustanowiony w roku 1985 przez graczy Amir Shaikh i Phillip Marlow (obecnie znany w sieci trener squash). Ustanowiony przez nich rekord wynosił 122 godziny i 44 minuty.

A już 4 lata później we wrześniu, w stolicy RPA gracze Glenn Gorman i Kevin Woodiwiss podwyższyli go do 178 godzin i 3 minut (6-13 września 1989r.).

Jakiś czas po tym wydarzeniu, podczas próby bicia rekordu w innym sporcie, jeden z uczestników zmarł z wyczerpania. Prawdopodobnie z tego powodu tego typu rekordy zostały wycofane z Księgi Rekordów Guinnessa i zaprzestano ich bicia, ale jak już pisałem, od jakiegoś czasu znów jest to możliwe, choć z niewiadomych powodów nie przywrócono starych rekordów (Philip próbuje wyjaśnić tę sprawę od 2015 roku, ale na razie nic nie osiągnął).

To tyle tytułem wprowadzenia. Teraz coś naprawdę ciekawego: spróbuję wam opisać, jak wyglądało owo bicie rekordu w 1985 roku.

Początek

Zaczęło się od tego, że któregoś dnia, gdy Phillip był u swojego kolegi, ten powiedział: „Zbieraj się, idziemy ćwiczyć. Musimy pobić rekord świata”.  I tak Philip dowiedział się, że jego kuzyn i Amir od jakiegoś czasu planowali bicie rekordu, ale jakoś zapomnieli mu o tym powiedzieć. Jak sam przyznał: „Dobrze, że nie obudzili mnie rano w dniu bicia rekordu i nie zabrali na kort”.

Bicie rekordu zaczęło się i 8 listopada w Wembley Squash Centre (naprzeciw Wembley Arena), który to wówczas mieścił 20 kortów, z czego jeden szklany i to na nim był bity rekord.

Przebieg

Zawodnicy rozegrali w sumie 301 meczy, z czego Phillip wygrał 200. Przez widownię przewinęło się wiele osób, w tym takie czołowe nazwiska ówczesnego squasha jak Jahangir i Rehmat Khan (więcej sław zapewne jest wpisane w księdze, w której goście się zapisywali: „księga taka była niezbędna, żeby udokumentować, że zawsze ktoś oglądał graczy, obecnie zamiast tego wymagane jest nagranie rozgrywki.” (Niestety nie wiadomo gdzie ona obecnie jest). Rehmat podpowiedział graczom, żeby odpoczywając, leżeli na parkiecie, z nogami opartymi o ścianę, żeby poprawić krążenie.

Zawodnicy przerwami gospodarowali różnie. Czasami robili sobie 30-minutowe przerwy po 6 godzinach grania, żeby odświeżyć się i orzeźwić pod prysznicem oraz coś zjeść. Raz grali 12 godzin, żeby się chwilę przespać w czasie tej zagospodarowanej godziny, ale najpierw nie mogli zasnąć, a gdy już im się to udało, trzeba było od razu wstawać i w konsekwencji czuli się gorzej niż przed przerwą.

Halucynacje

Teraz zaczyna się zabawnie (i trochę wulgarnie — choć mocno to wygładziłem). Z powodu niewyspania zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Np. Amir zaczął biegać dziwnymi zakosami po korcie. Zapytany o przyczynę (raczej „opieprzony” i to dość wulgarnie jak mi wyznał Phillip), odpowiedział Phillipowi, że przecież musi jakoś omijać te cholerne stoliki kawiarniane. Gracze nie pamiętają, jak i przez kogo te wirtualne stoliki zostały uprzątnięte.

W pewnym momencie, znów Amir, przez około godzinę, nie umiał się nadziwić jakie to niesamowite, że rakieta jego partnera jest wykonana z papieru i próbował wyciągnąć z niego szczegóły tej papierowej konstrukcji. Męczył go o to przez ponad godzinę przy każdej okazji. Jeszcze dziwniej zrobiło się, gdy nagle zaczął krzyczeć i biegać po korcie, znacznie szybciej, niż gdy próbował dotrzeć do piłki. Krzyczał coś o jakimś małym purpurowym potworze, którzy sowim ramieniem łapał go za kark. Bardzo prawdopodobne jednak, że to była halucynacja Phillipa, który rzekomo wyrwał kolegę ze stanu paniki siarczystym, iście filmowym policzkiem — jak sam przyznaje. Choć później nikt tego nie pamiętał.

Phillip pamięta też, że przez jakiś czas litera „e” w napisie „Wembley” była niesforna: prostowała się, nie chciała być częścią napisu i próbowała się gdzieś wynieść. Jako to we śnie lub majakach bywa, nie ma pojęcia jak długo to trwało.

Ostatni już epizod był związany z przestrzeniami w przedniej ścianie, przygotowanymi dla fotoreporterów. Phillip zirytowany ciągłymi pytaniami Amira o to, o której przychodzi listonosz, wrzasnął „Bo co!” (jak sam twierdzi zapewne opatrzone całą wiązanką wulgaryzmów, których nie należy powtarzać). Na co kolega spokojnie odpowiedział: „bo już nie mogę się doczekać widoku listów wpadających przez te skrzynki”.

Rekord w liczbach:

Całkowity czas przerw: 8 godzin 55 minut

Rozegranych meczy: 301 (201:100 dla Philipa)

Zebranych funduszy: około 8 tys. Funtów przekazanych na cele charytatywne.

Następstwa:

Niestety Phillip Marlow w czasie przeprowadzek utracił wszystkie zdjęcia, pozostały mu tylko wycinki z gazet i poniższa strona z Księgi Guinnessa. Za to on sam zaraził się pasją do squasha na całe życie, za stary żeby wspiąć się na szczyt PSA zajął się trenowaniem i obecnie możecie śledzić jego blog temu poświęcony: coachphillip.net; oraz oglądać jego filmy instruktażowe na YouTube: youtube.com/user/CoachPhillipNet/videos.

Niestety problemy zdrowotne nie pozwoliły mu zagrać w tegorocznych Mistrzostwach Masters we Wrocławiu, ale być może uda się zorganizować w Polsce jakieś zgrupowanie (tzw. camp) z nim w roli prowadzącego.

Już niedługo artykuł o tym, co łączy Rekordy Guinnessa, squash i Polskę, dla tych którzy przeoczyli lub nie pamiętają.