Ta historia zaczęła się dawno, dawno temu na odległej wyspie zwanej Wielką Brytanią (ani ona wielka, ani w kształcie brytfanki, a historia jest sprzed dekady niespełna). W jakimś lokalnym turnieju 11 ?sto latek Nick przegrał z 8 letnim Jamesem. Tak go to rozwścieczyło, że zaczął trenować więcej niż wszyscy inni w jego klubie, bo już wtedy zaczynał zdawać sobie sprawę, że nie ma talentu i jeśli chce coś osiągnąć, to tylko ciężka pracą.

James Willstrop w amatorskiej sztuce Adel Players „Journey’s End”. Gracz squasha gra pilota RAF z problemem alkoholowym. 

Nosił wilk razy kilka…dziesiąt

Kontynuacja przyszła w 2009 roku w czasie British Open. Po raz pierwszych od lat 30-tych w finale mieli się spotkać dwaj Anglicy: Nick Matthew (wówczas już znany jako Wolf – Wilk) i James Willstrop (tytułowany Strzelec Wyborowy – The Marksman lub Jimbo). Oczywiście wzbudziło to zainteresowanie mediów w UK i obaj panowie zostali zaproszeni do audycji na żywo, na chwilę przed finałem. Prowadzący próbował trochę podgrzać atmosferę i wygrzebywał wszystkie możliwe antagonizmy między graczami. W końcu padło pytanie: czy podobnie jak w krykiecie, na korcie squash zawodnicy obrażają się nawzajem? Strzelec odpowiedział na pół żartobliwie, że ?Nick lubi czasem coś palnąć na korcie?. Było to w czasach gdy Wilk dość często dyskutował z sędziami i miał za sobą jedną karę 500 Funtów (2006 r) za szowinistyczne odzywki, oraz jeszcze przed sobą drugą podobnej wysokości, za złamanie rakiety o szybę po przegranym meczu (2010 r.)

Trochę ponad godzinę później Nick przegrywał 1:2 w setach. Dodam tylko, że miał problem z bólem pleców, które doskwierały mu od dwóch meczy. Na korcie było nerwowo. W końcu Wilk nie wytrzymał i po tym jak, jego zdaniem, nie potwierdzonym decyzją sędziego, James blokował mu dostęp do piłki palnął: ?To twój ojciec cię tego nauczył??. Trenerem strzelca był (i jest) jego tato Malcolm Willstrop (Malc), który jednocześnie jest publicystą sportowym. Nick chlapnął to na tyle głośno, że uwagę usłyszeli widzowie w pierwszych rzędach, w tym rzeczony Malc, wówczas najbardziej opiniotwórczy sprawozdawca squasha w UK. Mecz był zacięty i media dużo o nim pisały, ale najlepszą i najczęściej cytowaną analizę napisał oczywiście Malcolm, który zbeształ Nicka niemiłosiernie, pomimo jego wygranej. To rozpętało konflikt, którym środowisko squashowe na wyspie żyło przez wiele lat. Pomimo różnych prób obu graczom nie udało się pogodzić przez dłuższy czas, a uścisnęli się dopiero wiele lat później, gdy jako drużyna, której Wilk był kapitanem, wygrali mistrzostwo świata.

Matthew był persona non grata w Pontefract, rodzimym mieście i klubie Willstropów. Często buczany na meczach. Oczywiście ci sami kibice chętnie brali od niego autografy i oklaskiwali go, ale… poza rodzinnym miastem. Malc, światowej sławy trener, powiedział nawet, że każdy kto przyjdzie do klubu z modelem rakiety, którym gra Matthew, zostanie z niego wyrzucony. Annały milczą na temat tego, czy ktoś zaryzykował wyrzucenie oraz czy groźbę kiedykolwiek spełniono. Za to Malcom wielokrotnie później pisał relacje z turniejów, ani razu nie wymieniając zwycięzcy z nazwiska, jeśli był nim Nick Matthew.

Na Wilka, cała ta sytuacja, podziałała jak płachta na byka. Od tamtej porty tak się zawziął, że James dopiero w tym roku (po 10 latach) wygrał ze starszym krajanem. Matthew stał się Nemezis Willstropa i jak sam mówi, przez lata czerpał energię do zwycięstw z buczenia i złośliwych uwag. Co ciekawe, obu graczy łączy jeszcze jedna rzecz, obaj są ofiarami OCD (zachowań obsesyjno-kompulsywnych, nazywanych też nerwicą natręctw).

Nerwice, które mogą zrujnować życie 

James będąc jeszcze dzieckiem, nie umiał spać po nocach, bo wielokrotnie wstawał i sprawdzał, czy wszystkie drzwi w domu są zamknięte. Nick z kolei, musiał mieć w lodówce swoje ulubione jogurty, poustawiane etykietami w tę samą stronę i też zdarzało mu się wstawać w nocy, żeby sprawdzić czy nie są przestawione. Obecnie, dzięki pomocy specjalistów, obaj nad wieloma natręctwami panują, ale czasem jeszcze coś im się wymknie spod kontroli, szczególnie w czasie dużego stresu lub przemęczenia.

Obaj, obsesyjnie przed meczem sprawdzają zawartość swoich toreb ze sprzętem. James ma wszystko poukładane i posegregowane. Nick, ma idealny porządek w dwóch skrajnych komorach (np. wszystkie rakiety poukłada napisami w tę samą stronę i równo ułożone), za to w środkowej ma wszystko rzucone byle jak (owijki, piłki, żele, naciągi i co tam jeszcze mogło by się przydać). Zresztą zobaczcie sami:

Nick, jeśli po przebudzaniu nie położy swojej torby na łóżku, nie jest wstanie się później skupić w czasie meczu. James obsesyjnie wyciera wszystkie kropki potu na korcie, bo inaczej będzie o nich myślał w czasie gry. Niby drobiazgi, ale naprawdę mogą zrujnować komuś nie tylko turniej, ale całe życie.

Wyobraźcie więc sobie, jakież było wielkie zdziwienie Willstropa, gdy w czasie któregoś z turniejów PSA podszedł do niego Ramy Ashour (nazywany Artystą) i poprosił o pożyczenie ręcznika, bo swojego zapomniał. Anglika tak zatkało, że w pierwszej chwili podał Ashourowi ręcznik, którym się właśnie wycierał. Zagadkę zapominalskiego Egipcjanina, rozwiązał po latach Matthew, dla którego z kolei Ramy stał się Nemezis. Zagadka sprowadza się do tego, że  egipscy gracze squasha są u siebie traktowani niemal jak półbogowie. Na każdym turnieju mają wokół siebie kilku chłopców odpowiedzialnych za różne rzeczy: noszenie torby, ręczniki, wodę, zapasowe rakiety itp. Ramy, prawdopodobnie, zwyczajnie nie wiedział, że może potrzebować własnego ręcznika na takiej rangi turnieju.

Wracając do strzelca, nawet ten obsesyjnie dbający o porządek w swojej torbie gracz, popełnia czasami błędy. Raz pomylił przegródki i pomiędzy ubrania upchnął jakiś napój czy żel. Oczywiście akurat wtedy ten napój się rozlał i zalał mu m.in. opaski na głowę. Grając w mokrej opasce zostawiał sporo kropli potu na korcie, a już wiecie co to dla niego oznacza.  Lekarstwo na to znalazł jego tato, który zorganizował gdzieś nożyczki i w czasie przerwy między setami obciął mu te przeszkadzające włosy. Ostatecznie James przegrał Britsh Open w 2008, z paskudną fryzurą (ja tam nie widzę różnicy):

Konkurs

Na koniec śmierdząca sprawa. Dosłownie. Jeden z naszych dzisiejszych bohaterów, wyszedł na kort mając poważne problemy gastryczne. Było to do tego stopnia poważne, że jego przeciwnik poprosił o let, ze względu na bąka puszczonego przez przeciwnika.

Nagrodzimy 2 pierwsze osoby, która napiszą w komentarzu (koniecznie zostawcie adres e-mail) lub na FB poprawną odpowiedź na pytanie: kto był tym psującym atmosferę i jaka była decyzja sędziego?

Nagrodami są koszulka i spodenki sportowe. Osoba, która będzie pierwsza może wybrać co woli, jeśli pierwszej poprawnej odpowiedzi zarówno na FB jak i w komentarzach udzieli ta sama osoba, dostanie od nas cały strój.

Zwycięzcę ogłosimy po godzinie 20, chyba że do tego czasu nie padnie prawidłowa odpowiedź.

Sponsorem nagrody jest sklep internetowy:

SquashTime.pl

 

Rozwiązanie

Chodziło o Nicka Matthew, który całe zajście opisał w swojej książce „Sweating blood: my life in squash”. Sędzia podyktował „no-let”, ze względu na brak odpowiednich przepisów (zabrudzenie kortu nie dotyczy powietrza). Cały strój trafia do Mańka, któremu gratulujemy wygranej.

Dziękuję też Małgorzacie, za przypomnienie podobnego epizodu we Wrocławiu, w którym z kolei innych z naszych bohaterów: James Willstrop, został „zatruty” przez przeciwnika.