Oracle Netsuite Open 2017

Po stosunkowo nudnym turnieju Oracle Netsuite Open 2017 wielu widzów czuło niedosyt. Ja byłem jednym z nich. Ponieważ zabrakło mi czasu, żeby na bieżąco śledzić wydarzenia na kortach, skupiłem się na kilku meczach, a i tak ciężko było wybrać coś ciekawego.

W turnieju nie wystąpili Gregory Gaultier (z powodu kontuzji wycofał się tuż przed turniejem) i Ramy Ashour. Pozostali gracze, jakoś nie zachwycili pięknem gry. Większość meczy było jednostronna, czyli jeden zawodnik dominował od początku do końca lub co najwyżej tracił jeden set jakby przez roztargnienie. Nie do takich widowisk przyzwyczaiła nas końcówka poprzedniego sezonu. Zabrakło ładnych ciekawych zagrań, w całym turnieju było ich bardzo mało.

Do małej sensacji doszło w drugiej rundzie, gdy Nick Matthew przegrał 1:3 z Diego Eliasem, ale grał tak źle, że sam się o to prosił. Na chwilę zrobiło się ciekawie, gdy w półfinale James Willstrop remisował 2:2 w setach z Mohamedem El Shorbagy, po ciekawym meczu (ciekawie było patrzeć, kto gra gorzej w danym secie, a kto akurat lepiej trzyma się psychicznie), ale ostatecznie przegrał. Mecz finałowy, w którym wspomniany El Shorbagy wygrał 3:0 z Karimem Abdulem Gawadem przewijałem – nuuudy!

US Open 2017

Własnie zakończony turniej w Drexel University w USA, był już trochę ciekawszy, choć wcześniej wspomniani nieobecni, pozostali takimi nadal. Zaczęło się od niespodzianek w pierwszej rundzie. Jako pierwszy zaskoczył Cesar Slazar odprawiając z turnieju Jamesa Willstropa po 5 setach. Willstrop był jeszcze wolniejszy na korcie niż w poprzednim turnieju. Następnie Mazen Hesham odgryzł się Miguelowi Rodriguezowi ze przegraną w kwalifikacjach do poprzedniego turnieju i tym razem ograł go 3:1. W tej samej rundzie Paul Coll ograł finalistę poprzedniego turnieju Gawada też 3:1, co niestety nie świadczy dobrze o aktualnej kondycji Gawada. Coll jest szybki i wytrzymały, ale jego technika squash nie zachwyca. Fajnie jest popatrzeć na jego pokazy fintess na korcie (czasami), ale dla mnie to zawsze zaskoczenie, gdy uda mu się ograć kogoś z pierwszej 10 rankingu PSA.

W rundzie 2 Deryl Selby wyeliminował z turnieju rozstawionego z numerem 7 Tereka Momena, a Diego Elias odesłał do domu turniejową 6, czyli Marwana El Shorbagy. No i doczekaliśmy się rewelacyjnego widowiska, które zgotowali widzom Hesham i Ali Farag.

Zaczęło się od tego, że było dziwnie: dwa patyczaki na korcie, przy czym jeden z zabawnym afro. Jednak gdy zaczęli grać, zrobiło się jeszcze dziwniej. Jak już pisałem: wysocy, szczupli, ale szybcy i technicznie świetni, choć tak różni. Farag to prawie jak chodzący podręcznik techniki squash. Od samego patrzenia można zacząć lepiej grać. Hesham ma niesamowity nadgarstek. Ma swoisty sposób grania na backhandzie, który polega na tym, że swing jest zminimalizowany do granic i cały ruch rakiety jest wyprowadzany ze skręconego nadgarstka. Daje mu to wiele korzyści, począwszy od tego, że łatwiej mu zmylić przecinka, bo trudniej czytać jego zamiary,  po niesamowity atak, bo wiele agresywnych zagrań, z dość nietypowych położeń. Zresztą zobaczcie sami na filmach:

Jeśli ten nadgarstek wytrzyma próbę czasu, a Mazen wróci na #13 PSA i będzie piął się wyżej, to na całym świecie gracze będą się uczyć takiego manewrowania nadgarstkiem i skróconego swingu.

W rundzie 3 zwróciłem uwagę na mecz Simona Rosnera z se starszym z braci El Shorbagy. Co prawda Egipcjanin wygrał 12:10, 12:10, 11:5, a ja większą sympatią darzę Simona, to i tak było to bardzo udane widowisko, szczególnie gdy Albatros wzbił się do lotu parę razy. Ten mecz też polecam do obejrzenia (podobnie jak pojedynek patyczaków), jeśli ktoś ma dostęp, bo warto.

W półfinałach  Ali Farag pokazał jak dobrze jest przygotowany do tego turnieju i po dość ciekawym meczu nie dał Omarowi Masaadowi zmiażdżyć się pod uderzeniem Młota Thora. Druga para półfinałowa to rzeczony w tytule „emeryt”, czyli kończący w tym sezonie karierę Nick Matthew (37 lat) i Mohamed El Shorbagy. Obydwa  mecze skończyły się po 3 setach, choć w każdym z nich był jeden set zakończony tie-breakiem, który warto zobaczyć.

W finale spotkało się dwóch Egipcjan i tym razem wygrała młodość i 25 letni Ali, który do światowej 10 wszedł w 2016 roku, kontynuuje swoją drogę na szczyt rankingu PSA.  Wynik finału to 3-0  (12-10, 11-9, 11-9) i jest to mecz, który warto zobaczyć.

O tym co się działo w drabinkach kobiecych, kolejnym razem. Na razie zabrakło mi czasu na ich prześledzenie, choć Cmille Serme doniosła, że przegrała z Joel King, która wraca do światowej czołówki po poważnej kontuzji ścienna Achillesa, a Nour El Tayeb (prywatnie żona Alego) sięgnęła po najwyższe trofeum, więc jest o czym pisać.

P.S.

Ja też nie przepadam za tą nową formą skrótów, które Squash TV udostępnia na YT. Na podstawie tych skąpych fragmentów ciężko wytypować mecz, który warto w całości obejrzeć, a należę do tych, którzy nie mają dość czasu, żeby oglądać wszystkie relacje i muszę wybierać, więc będę bardzo wdzięczy na wszystkie wasze podpowiedzi na temat tego, który pojedynek warto zobaczyć w całości.