Nie wiem czy jest taki drugi sport, który zyskał dzięki pandemii COVID-19 tak wielu nowych uczestników. Badania wykonane przez Polski Związek Squasha pokazały, że w okresie pandemii liczba graczy podwoiła się w porównaniu do lat ubiegłych. Z danych, którymi dysponuje PZSQ wynika, że liczba obecnie grających osób w Polsce sięga nawet 600 tys. Czy jest jakaś inna miarodajna dana na temat takiego przyrostu graczy w tym okresie? Wydaje się, że tak i choć nie leży ona w naturze danych statystycznych to jest obrazem tego, że naprawdę do squasha dołączyła pokaźna grupa nowych entuzjastów naszego pięknego sportu. Widać to po pewnych zachowaniach osób początkujących wynikających wprost z ich niewiedzy na temat ustalonych zasad przebywania w obiekcie z kortami do squasha.

Przez te blisko 30 lat mojego bycia w środowisku squasha myślałem, że o naszej dyscyplinie powiedziano i napisano już niemal wszystko, a dostępna wiedza w internecie jest tak bogata, że nie trzeba już niczego więcej dodawać, aby każdy wiedział jakie zasady przebywania i korzystania z infrastruktury squashowej obowiązują. Jakże daleki byłem od tej prawdy, kiedy od pewnego czasu obserwuję nadal wnoszenie i układanie swoich rzeczy osobistych w lewym tylnym narożniku kortu. Ciekawe, że praktycznie wszystkie wnoszone rzeczy lądują właśnie we wspomnianym lewym tylnym narożniku, a nie prawym, dlaczego…? Na to pytanie nie znalazłem jeszcze odpowiedzi.

Stąd też postanowiłem poświęcić ten artykuł na przypomnienie najważniejszych zasad przebywania w klubie squasha, które mogą wydawać sią oczywiste w zapisie, ale jak widzę w zastosowaniu już jest nieco gorzej.

Zasada nr 1

Ta zasada dotyczy rzeczy osobistych takich jak: telefon, portfel, woda do picia, kluczyki do samochodu, do szafki: oto najczęściej widziane przeze mnie przedmioty ułożone w lewym tylnym narożniku kortu. Ciągle zachodzę w głowę, dlaczego nie w prawym? Proszę pamiętać, te rzeczy z łatwością mogą ulec zniszczeniu ponieważ większość piłek odbijanych od ściany frontowej kieruje się ku tylnemu narożnikowi lub narożnikom. To, że osoba początkująca nie ma jeszcze stuprocentowej kontroli  nad piłką nic nie oznacza. Bardzo często widzę osoby początkujące, które z łatwością dobijają piłkę do ściany tylnej, właśnie tam gdzie położyli swoje rzeczy osobiste. Nadepnięcie na nie jest już tylko kwestią czasu. To może być kosztowne, ale nie o koszty tylko chodzi. Tu chodzi o wasze zdrowie, a konkretniej o zdrowie waszego stawu skokowego. Skręcenie nogi to jedna z łagodniejszych kontuzji, natomiast zerwanie ścięgna Achillesa to pół roku dochodzenia do sprawności fizycznej. Z łatwością można tego uniknąć pozostawiając rzeczy osobiste poza kortem np. tuż za ścianą szklaną na widoku. Jestem całkowitym zwolennikiem tego rozwiązania, ale jeśli już ktoś naprawdę musi mieć te rzeczy na korcie z jakichś kosmicznie ważnych powodów, to warto położyć je tuż przy ścianie frontowej w środkowej części  przy blasze. Jest to dużo bardziej bezpieczne miejsce na bezkolizyjne przechowanie rzeczy. To widać nawet podczas obecnego trendu w PSA, gdzie zawodnicy trzymają swoje ręczniki  w specjalnych boxach tuż przy ścianie frontowej. To wynika z tego, że piłka w przeważającej części jest uderzana o front i zawsze ta reakcja uderzenia ze ścianą powoduje, że piłka ląduje daleko wgłębi kortu, lub przynajmniej kilka metrów od frontu, co całkowicie zabezpiecza te rzeczy przed zniszczeniem. Pamiętajmy jednak, że nadrzędną zasadą jest nie wnoszenie na kort niczego, co mogłoby zagrozić zdrowiu naszego ciała. Na kort wchodzą zawodnicy i wnoszą rakiety, piłkę oraz zakładają okulary ochronne, jeśli chodzi o juniorów. Zegarki, łańcuszki, wisiorki powinny pozostać w szafkach klubowych lub domach.

Zasada nr 2

Odpowiednie obuwie to prewencja przed szybką kontuzją. To jest truizm, wydaje się, że każdy już to wie, ilość informacji na ten temat jest przeogromna, a praktyka pokazuje, że to wciąż zmora klubów. Pozwólcie, że „przejadę” się po tym temacie, bo jest on bardzo jaskrawo widoczny od wielu, wielu już lat. Nie jest żadnym zaskoczeniem, że konkretne dyscypliny sportu wymagają konkretnego, specjalistycznego obuwia. W piłkę nożną będzie ciężko zagrać w kolcach lekkoatletycznych, tak jak na 100 metrów będzie ciężko wykręcić dobry wynik na bieżni biegnąć w butach piłkarskich. To samo dotyczy squasha. Tutaj obuwie wymaga odpowiedniej podeszwy oraz konstrukcji pozostałych części składowych całego buta. Dlatego najlepiej sprawdzają się buty z przeznaczeniem do sportów halowych ze szczególnym uwzględnieniem obuwia do piłki ręcznej i oczywiście do squasha, ale to ten sam but. Kiedy widzę na korcie rozpędzonego faceta o masie 90kg w bucikach z siateczką do biegania i podeszwą, którą można skręcać, zgniatać i rozciągać w każdą stronę to przypomina mi się historyjka o turystce, która w szpilkach forsuję drogę na Giewont. Murowane kłopoty dla TOPR-u. U nas to potencjalny klient dla ortopedy. Widzę bezsilność recepcji w zmaganiu się z tym problemem, bo rodzi to nieprzyjemne sytuacje. Ktoś wybrał się już do klubu, ma buciki do biegania, a Pani recepcjonistka mówi mu, że nie wejdzie na kort bo obuwie jest brudzące, a musi być non marking (niebrudzące). Jak to, ja nie wejdę…!?…zapłaciłem to wchodzę…no i Pani recepcjonistka jest bez szans w starciu z takim nieustępliwym klientem. Co zatem robić? Edukować, edukować, edukować… Tu niestety kilka gorzkich słów kieruję do klubów, bo obserwując poziom dostępnej informacji widzę, że nawet jeśli ta informacja jest, to jest ona bardzo mało uwypuklona. Ginie gdzieś w gąszczu informacyjnym dotyczącym promocji na batony, napoje, rakiety czy karnety. A myślę, że jest to szansa dla klubu do wykorzystania z uwagi na możliwość sprzedaży takiego obuwia klientom, którzy mogą przecież nie wiedzieć jaki rodzaj obuwia jest najlepszy do squasha. Interes klubu leży głównie w tym, aby klient nie brudził podeszwą podłogi, a klient z reguły ma to w przysłowiowym nosie. Jednak zwracając uwagę na fakt prozdrowotny używania odpowiedniego obuwia do gry, można wejść do „głowy” takiego gracza i szybciej przekonać go do zakupu właściwego obuwia, które uchroni go przed poważną kontuzją. Klient częściej będzie chronił swoje zdrowie niż podłogę klubu, w którym gra. Tak to już jest.

Zasada nr 3

Nie każda muzyczka z głośniczka jest dla wszystkich „zjadliwa”. To jest stosunkowo najbardziej widoczny trend i chyba ma więcej wspólnego z nowymi technologiami niż faktycznym trendem kulturowym. Dziś te małe głośniczki potrafią dużo więcej niż jeszcze kilka lat temu i stały się ikoną mobilności. O zgrozo, dostały się również  na korty do squasha i bywają mocno uciążliwe. Mówi się, że o gustach muzycznych się nie dyskutuje, jednak w takim miejscu jak klub squasha, gdzie w jednym czasie korzysta z usługi wiele osób warto kierować się zasadą dobra wspólnego. Nie zawsze dany gatunek muzyki odpowiada innym osobom z drugiego kortu. Sytuacja bywa na tyle uciążliwa, że widziałem już interwencje „jednych” do „drugich” w celu uciszenia niewygodnych tonów. Dla mnie jako trenera jest to także uciążliwa sprawa. Klub squasha to z reguły spora hala, która działa jak puszka rezonansowa. Nawet wydawałyby się niewinne tony rozchodzą się w niej jak hałaśliwy zgiełk i ciężko jest prowadzić trening. Nie mam nic przeciwko muzyce. Cenię ją w każdym aspekcie. Bywają jednak sytuacje, a do nich zaliczam właśnie trening squasha lub też gry indywidualne, gdzie muzyka naprawdę nie jest niezbędna aby cieszyć się wizytą w klubie. Zostawiajmy te głośniczki w domu.

Zasada nr 4

Od jakiegoś czasu obserwuję dwa sposoby dystrybucji szafek w klubie. Jeden z nich polega na tym, że klient za pozostawiony dokument w recepcji otrzymuje kluczyk do szafki, a drugi, że klient wchodząc do szatni ma dowolność wyboru ponieważ kluczyk jest już pozostawiony w zamku. Przy pierwszym sposobie, aby odebrać dokument w recepcji trzeba oddać kluczyk, przy drugim sposobie nie trzeba tego robić, choć klub ufa, że klient zabierze swoje rzeczy i zwolni szafkę. I tu mam wrażenie zaczyna się problem, gdyż z biegiem czasu dostępne szafki znikają, a pozostawione rzeczy w szafkach blokują dostęp do nich innym klientom. Tu także apeluję o zasadę dobra wspólnego, aby zabierać swoje rzeczy po treningu do domu. Dzięki temu, można mieć nad nimi stałą kontrolę a także dbać o ich czystość.

Proste zastosowanie tych zasad na pewno uprzyjemni wszystkim czas spędzony w klubie i wpłynie na większy komfort korzystania z gry w squasha.