To będzie pierwszy artykuł o squashu juniorskim i zacznę go od rodziców. Tak, tak, choć często mówimy o juniorach czy o ich trenerach, to równie ważną częścią składową tej układanki są rodzice. Przykłady z życia pokazują, że można się obejść bez wparcia ze strony rodzimej federacji, ale bez wsparcia rodziców squash juniorski nie istniałby wcale.

Początek
Bycie rodzicem/rodzicami małego sportowca jest ciężkie, powiedziałabym, że bardzo ciężkie. ponieważ rodzice są często zapalnikiem tego czy innego sportu, czyż nie tak?
Dlaczego wybraliście rodzice squasha? Chciałabym uzyskać na to pytanie odpowiedź. A jak już zapalnikiem, to takim zapalonym czasami, że trudno zmniejszyć płomień. To my, rodzice, często wybieramy sport dla dzieci
(z małymi wyjątkami) i tym samym inwestujemy w niego nie tylko czas dziecka, ale również swój czas, swoje pieniądze a nade wszystko emocje. I to nie takie, jakieś małe emocje, ale emocje przez duże E. Często my sami spróbowaliśmy grać w squasha i jak to bywa „złapaliśmy zabójczego bakcyla” do końca życia i ponieważ tak bardzo jesteśmy już od tego sportu uzależnieni, to chcemy go mieć jeszcze więcej. A najlepiej to zrobić poprzez dziecko. Zarażamy bakcylem, by mieć więcej.
Czasami nie gramy w squasha i nawet nie zamierzamy, ale uprawialiśmy jakiś inny sport i przy okazji (np. wizyty naszego dziecka w lokalnym klubie i złapaniu tam przez nie bakcyla- uwaga! bakcyle squasha są w każdym klubie i żaden płyn, co to zabija bakterie i wirusy i jest stosowany do mycia różnych powierzchni w klubie, z tym specyficznym bakcylem sobie nie radzi) spodobał nam się squash (nie mylić z pytaniem wydobywającym się często z naszego zabakcylowanego dziecka „Kiedy będę mógł/mogła iść na squasha?”). A squash da się lubić, a czemu nie? Bierzemy rakietkę do ręki i staramy się trafić w piłkę i odbić ją i biegać i po 20 minutach okrywamy, że spociliśmy się niebywale z koleżanką lub kolegą bez żadnych prawie specjalnych umiejętności, nie łamiąc się przy tym, nie dźwigając ciężarów. Przy czym uśmialiśmy się do rozpuku nie trafiając w piłkę po serwisie, ba, nie trafiając w piłkę podczas serwisu. No i jest okazja, by kupić sobie coś nowego np. buty, szorty, koszulkę.
Pogoda nam nie straszna, może sobie lać, padać śnieg, być mroźno, upalnie czy wietrznie, warunki na korcie mamy zapewnione te same przez cały rok. Do tego w klubach jest jeszcze parę innych atrakcyjnych rzeczy do robienia nie wspominając o zawieraniu nowych znajomości.
Czasami jeteśmy tymi rodzicami co to nie uprawiali żadnego sportu i tak naprawdę cieszy nas to, że dziecko nie spędza kolejnych godzin na STEAM-ie grając w gry komputerowe i jednocześnie nie musi walczyć z przeciwnościami losu jak na przykład pogoda, więc przeziębienie jakoś eliminujemy. Gdzieś z tyłu głowy wiemy, że dziecko musi się ruszać, choć już zdążyliśmy je wyposażyć we wszystkie możliwe gadżety elektroniczne, które istnieją na rynku (czy wiecie, że sprawdzenie snapów ok. 100 znajomych i tyluż zdjęć na instagramie zajmuje ponad godzinę?-zrobiłam eksperyment, więc wiem) i które raczej utrzymują naszą pociechę w bezruchu, chyba, że mówimy o ruchu palców. Tym rodzicom od razu poradzę, by zaczęli uprawiać jakiś sport amatorsko, mogą być bule, bieganie, triatlon, rowery, cokolwiek, aby tylko móc wystartować w zawodach amatorskich, by potwierdzić Wasz progres. To dla dziecka i dla rozwoju Waszego współodczuwania.

3 fazy uczestnictwa naszego dziecka w sporcie

Niektórzy mogą pominąć pierwszą fazę np. Filip Jarota jest takim przykładem lub też David Evans, który squasha zaczął uprawiać w wieku lat 16, by 10 lat później wygrać The British Open.


Faza 1 „Probowanie, smakowanie”

wiek: 6-13 lat
W tej fazie squash ma być przede wszystkim zabawą, warto więc wybrać trenera, którego zajęcia będą zabawą, ale jednocześnie nauką. Trenerzy specjalizują się w poszczególnych fazach i wybór nie powinien być trudny. Pamiętajmy, że dziecko trenera musi lubieć. Dzieci nie uczą się od ludzi, których nie lubią (przypomnijcie sobie swoich nauczycieli a zwłaszcza tych, których nie lubiliście. Może zdobyliście wiedzę z danego przedmiotu, ale czy od tego nauczyciela? Może też nie lubiąc nauczyciela nie nauczyliście się nic?).
W tym wieku juniorzy doświadczają też grania na zawodach zbierając pierwsze doświadczenia, eksperymentując często a dlaczego nie? Czy zawsze słuchają wskazówek trenera czy rodzica? Życzylibyśmy sobie by zawsze, ale przecież to jest idealny wiek na eksperymentowanie. W tym wieku latorośle lubią inne sporty i chcą je uprawiać. Oczywiście niech to robią (Mistrzyni Polski 17-letnia Karina Tyma do 16 roku życia grała w netball, hokej na trawie i squasha. Mistrzyni Szkocji 16-letnia Georgia Adderley też do 16 roku życia grała zarówno w piłkę nożną jak i squasha), jeśli mamy na tyle siły i energii, aby je w tym wspierać a myślę, że powinniśmy, to róbmy to. Rodzicom nie powinno zależeć na wąskiej specjalizacji w tym wieku, jeśli tylko dzieci mają z tego dużo radości, ruszają się i są zdrowe, to jest właśnie czas na próbowanie i smakowanie wielu sportów. To jest czas, gdzie rodzice nie powinni koncentrować się na wygrywaniu (Mohamed Elshorbagy wygrał tylko raz Mistrzostwa Egiptu jako junior w kategorii BU11 a drugi raz w tym roku jako senior) a jedynie na tym, by uprawianie sportu przynosiło dzieciom radość i by chętnie szły na treningi. Jeśli zbyt mocno skoncentrujemy się jako rodzice na wygrywaniu, to możemy zacząć traktować dziecko jak cenną rzecz a nie jak dziecko. Jako rodzice możemy/powinniśmy zachęcać dzieci do eksperymentowania, jeśli gramy w squasha, to możemy też chodzić regularnie z nimi na kort i tam się bawić z piłką. Powinniśmy zachęcać je do uprawiania innych sportów, chodzi o stworzenie klimatu do uprawiania sportu a nie specjalizacji. Nie oceniajmy dzieci, gdyż dobra zabawa i spędzanie czasu w sposób aktywny jest najważniejsze. Nasz stosunek do tego co robią nasze dzieci, jeśli chodzi o sporty, które uprawiają, powinien być entuzjastyczny, taki, jak i dzieci. Usmiechajmy się dużo. Samo to, że dzieciaki będą się pytać kiedy pójdą na squasha w tym wieku jest już wygraną, prawda?
cdn.