Witaj młody Padawanie. Badając zapotrzebowanie na informacje o squashu wśród świeżych adeptów tego sportu, często pojawiało się pytanie o to jak będzie przebiegać ich droga rozwoju. Kiedy wreszcie zaczną uderzać piłkę mocniej. Kiedy kondycja pozwoli na wymianę dłuższą niż trzy piłki ? włączając w to serwis. Kiedy stłuką na ahumanoidalną miazgę swojego biurowego kolegę oraz kiedy wreszcie to, co przerabia się na treningach zacznie funkcjonować w meczu.
Jak podczas rozwoju noworodka, tak też w squashu następują po sobie pewne etapy. Postaramy się je przybliżyć w miarę przystępnie, bazując na wieloletnich obserwacjach I historiach jak najbardziej prawdziwych. Będziemy pomału, powolutku prowadzić was ? drodzy czytelnicy ? od początku drogi, aż po etap najbardziej rozwinięty – dotychczas na ziemi Polan nieosiągnięty.
1.Raczkowanie
Jak w każdym nowo poznanym sporcie etap najtrudniejszy I najnudniejszy ? acz w squashu przebiega dość szybko. Nie jesteś w stanie trafić w piłkę, po kilku krokach I próbie tegoż trafienia niemal tracisz świadomość. Ruchy są ? paraafrazując Marcelusa Wallesa z Pulp Fiction ? k?.ko daleko od ok. Ogólnie pełna satyra. Na szczęście przez etap ten przechodzimy dość gładko ? może to stać się już w trakcie pierwszej godziny gry. Jeżeli uprawialiście jakieś inne sporty ? szczególnie rakietowe ? I jesteście ogólnie w dobrej kondycji, to faza ta diametralnie się kurczy. Najtrudniejsze jest wyczucie piłki I brak celnych w nią uderzeń. Po opanowaniu tego opus magnum, przechodzimy do najbardziej brutalnego etapu?.
2. Krav Maga
W tej fazie adept jest już w stanie trafić w piłkę, znacznie częściej niż Milik w bramkę. Zaczyna czuć odległości na korcie, a co za tym idzie w miarę dziko sie po nim poruszać. Obce są mu bardziej złożonne koncepcje: T, line, stroke, let, timming, forehand, backhand ? chociaż , w tej fazie standardowo używa się wyłącznie forehandu I nie ważne, że możemy nie znać tej nazwy. Gra jest bardzo dynamiczna I w sferze mentalnej zupełnie czysta ? czytaj: żadne koncepcje, taktyki I strategie nie zaburzają czystej , zwierzęcej radości gry. Jesteśmy gdzieś w epoce maczug I tygrysów szablozębnych ? rakieta to maczuga, a piłka to taki tygrys. Przeciwnik jest sprawą marginalną. Główne założenie to grzmotnąć tygrysa ? pardon piłkę ? jak najmocniej bez głębszych założeń kierunku tegoż uderzenia. Przeciwnik porusza tygrysem, ale wciąż przeszkadza I czasami owym tygrysem dostaje, w losowo wybrane części ciała. Również przepisy są dość płynne, ale to nie ma najmniejszego znaczenia dla graczy, bo I tak schodzą z kortu radośnie sponiewierani. Generalnie, wszystkie chwyty dozwolone I gra toczy się głównie z przodu kortu. To tam można zastosować wszystkie przebiegłe triki. Szerzej o Krav Madze piszemy tu: http://pansquash.pl/2016/10/02/nie-badz-hardcorem/
Ale nie przejmujcie się, to jest pierwszy krok do radości ze squasha. Po prostu gracie I jest wam po prostu dobrze. I nadal po prostu grajcie, a następne fazy ? również – po prostu się pojawią.
3. Koleżanka / kolega coś knuje.??%^&*(
Nadal radośnie gracie w ?być, albo nie być?, ale partner zaczyna robić jakieś dziwne rzeczy. Gra piłkę w głębsze rejony kortu ? a nie w nas, stara się posyłać czarną przy ścianie – a nie w nas, serwuje z odbiciem od bocznej ściany ? a nie w nas – I takie tam.
Sprawa jest prosta, albo wziął lekcję z instruktorem, albo naoglądał się youtuba. Jak to w życiu? sprawa zaczyna się komplikować. Wy nadal chcecie walki na śmierć I życie. Chcecie potu, zdartych kolan, siniaków na plecach, a on stosuje jakieś śmieszne niegodne wikinga fortele? I co najgorsze wygrywa? I co najgorsze zaczyna zanudzać jakimiś nudnymi definicjami przepisów? I co najgorsze zaczyna stawać na środku kortu, po każdym wysłaniu was w nieznane, przerażające rewiry zaraz przy szybie, gdzieś tam daleko?
Niestety, ktoś zaczął grać w squasha.
Poznał podstawowe założenia gry sensu stricte, a wasza potrzeba rywalizacji I rozwoju nie pozwoli mu na dłużej pozostać w tej świątyni wiedzy samemu. Zaczniecie sami drążyć tematy sprzętu, taktyki, treningu… I niestety będzie tylko więcej I więcej radości. Przed wami technika, strategia I hektolitry potu, setki nowych twarzy, wydarzeń I przyjemności. Zaczynacie poznawać tę niesamowitą złożoność z jakiej utkana jest ta prosta w zamyśle gra.
Ale o tym będziemy prawić już w kolejnym odcinku. Do zobaczenia za tydzień.
To be continued