Czyli co robić, żeby sobie nie zaszkodzić, gdy dojdzie do nieszczęścia.
W artykule „Jak przygotować się do wypadku” pisałem o kilku rzeczach, które warto mieć przy sobie, na wypadek jakiegoś nieszczęścia na korcie. Dzisiaj, w ramach uzupełnienia, napiszę o potencjalnych problemach związanych z użyciem niektórych z tych przedmiotów i właściwym postępowaniu przy niektórych urazach.
Lód (chłodzenie) vs uraz
Jako zalecane wyposażenie podałem m.in. żel do chłodzenia, który może być zastąpiony lodem. Chłodzenie jest częstą praktyką przy stłuczeniach, nadwyrężeniach itp. urazach. Działa doraźnie, czyli pozwala zmniejszyć obrzęk, uśmierzyć ból i wrócić do gry. Niestety nie ma nic za darmo: takie działanie powoduje, że sam uraz będzie dłużej się goił i naraża nas na ryzyko poważniejszej kontuzji (nadwyrężone miejsce jest bardziej podatne, a do tego ignorujemy ostrzeżenie w postaci bólu).
Zalecenia chłodzenia, wzięły się z procedury RICE. Procedura ta powstała na bazie źle przeprowadzonych badań, co sam jej twórca dość szybko zauważył i równie szybko wycofał się ze swojego pomysłu. Parę lat później nawet przeprowadził meta badania podsumowane krytyką m.in tej metody ( https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15496998 ). Niestety świat sportowy podłapał już pomysł i błąd poszedł w świat jako „oczywista oczywistość”. Powstał mit nie do wyplenienia. Dodajmy jeszcze raz, że to potencjalnie szkodliwy mit.
Jak to działa?
Zacznijmy od tego, jak reaguje nasz organizm na uraz. Jako pierwszy pojawia się ból, czyli informacja dla mózgu, że coś niepożądanego dzieje się z ciałem. Organizm zaczyna proces naprawczy, który w uproszczeniu polega na zwężeniu naczyń krwionośny w miejscu uszkodzenia. Zwiększa się przepływ w naczyniach sąsiednich. Może powstać krwiak (w następstwie tzw. siniak). Zaczyna się transport substancji z układu odpornościowego (może pojawić się obrzęk), a z miejsca urazu odprowadzane są obumarłe komórki, bakterie i inne szkodliwe odpady. Czyli organizm zaczyna się regenerować. Chłodząc uraz, zatrzymujemy cały ten proces. Znika ból, ale kosztem powstrzymania napraw.
Jak pokazały badania australijskich naukowców (https://www.uq.edu.au/news/article/2016/06/gym-results-run-hot-and-cold ) najefektywniejszym zachowaniem w takich przypadkach, jest coś co znamy jako „rozchodzenie”, czyli ćwiczenia, które nie przeciążą uszkodzonego miejsca (najlepiej w 2-giej strefie tętna – więcej w artykule o strefach tętna), ale przyspieszą krążenie krwi, a więc zwiększą ilość substancji dostarczanych i odprowadzanych z miejsca urazu. To właśnie te badania wykazały, że chłodzenie urazów, wydłuża czas ich gojenia się.
A leki przeciwbólowe?
Niesterydowe leki przeciwbólowe, które polecałem jako element wyposażenia, powodują efekty podobne do chłodzenia urazu: eliminują ból i zatrzymują stan zapalny; w konsekwencji zatrzymywany jest proces regeneracji. Czyli podobnie jak w przypadku chłodzenia: doraźnie pomogą, niestety narażając nas na ryzyko poważnej kontuzji, bo ignorujemy ból, dodatkowo wydłuża się proces gojenia. No i należy pamiętać, że leki mogą obciążyć inne organy (np. wątrobę lub nerki), zwłaszcza jeśli są nadużywane.