Tydzień temu, czyli w sobotę 18 grudnia byłem na turnieju, gdzie miałem okazję spotkać parę osób i porozmawiać. Normalna sprawa na turnieju, szczególnie jeśli jest to B+ i zjeżdżają się ludzie z dość odległych regionów Polski. Długą rozmowę mieliśmy z Przemkiem Atrasem. W innych okolicznościach, bez ograniczenia czasowego, byłby z tej naszej rozmowy świetny materiał na podcast. Niestety nie nagrywaliśmy, zresztą w turniejowym gwarze nie było ku temu warunków. Za to poruszyliśmy kilka tak ciekawych i ważnych tematów, że postanowiłem je spisać.

Kondycja Polskiego squasha

Spokojnie, żadnego narzekania nie będzie. Rozmawialiśmy o tym, jak ten nasz rodzimy squash wygląda. Próbując na bazie naszej skromnej wiedzy oszacować, jaka jest kondycja squasha na świecie i jak w tym świetle wygląda nasze podwórko. Nie będę opisywał tego, co nam się wydaje i jakie opinie mieliśmy, bo to trudny i rozległy temat, a my go tylko dotknęliśmy, bo nie było czasu na głębszą analizę. Istotne jest to, co nam ciekawego w tej dyskusji wynikło, co ma znaczenia dla nas wszystkich, czyli osób silniej lub luźniej ze squashem związanych.

Nie wiem, czy wszyscy sobie to uświadamiają, ale w squashu, jak większości sportów w Polsce, brakuje pieniędzy. Wydawać by się mogło, że nie mamy na to wpływu, ale obaj z Przemkiem mamy podobne przemyślenia. Otóż naszym zdaniem, każdy z nas może bardzo dużo zmienić w tym zakresie (bez wydawania pieniędzy), robiąc bardzo niewiele. Za chwilę opiszę, co można zrobić i jak to się przekłada na kondycję squasha w Polsce, ale najpierw chciałbym Wam coś uświadomić. Opisać, o co chodzi z tym brakiem pieniędzy.

Sport amatorski i zawodowy są ze sobą bardzo mocno powiązane. Jeśli myśli się o nich strategicznie, długofalowo to są nierozerwalne. To naczynia połączone, problemy w jednym z nich obijają się na drugim. Czasami nie od razu, ale zawsze mają na siebie wpływ. Niestety niewiele osób o tym myśli i zdaje sobie z tego sprawę, głównie właśnie dlatego, że to przełożenie się problemów może być bardzo odległe w czasie (liczone w latach).

Przygoda ze sportem zaczyna się od dziecka. Jeśli chcemy odnosić sukcesy w zawodowym sporcie, musimy umieć i mieć z co szkolić dzieci. Jeśli chcemy, żeby rodzice zachęcali swoje dzieci do danego sportu, to muszą albo sami go pokochać (sport oczywiście), albo mieć jakichś bohaterów do naśladowania. Czyli silny sport zawodowy, liczący się na świecie, potrzebuje sportu amatorskiego, który przyciągnie młodzież, dzieci ich rodziców. Dzięki sukcesom sportu zawodowego pojawią się sponsorzy, chętni na wspieranie przyszłych medalistów. Sponsorzy przyciągają sponsorów, pieniądze pozwalają na rozwój infrastruktury, inwestycje w trenerów, fizjoterapeutów, psychologów — budowę zaplecza, które powiększane może stać się łatwiej dostępne dla amatorów. To z kolei spowoduje wzrost zainteresowanie, więcej osób grających, czyli większe prawdopodobieństwo na pojawienie się gwiazd i większa pewność na silniejszy sport zawodowy w przyszłości. I tak koło się zamyka.

Taki sprawny, rozpędzony mechanizm służy nie tylko osobom zawodowo związanym ze squashem. Jak już napisałem, spowoduje on też łatwiejszą dostępność bardziej zaawansowanych usług dla amatorów. Kolejna korzyść jest taka, że stanie się on tańczy dla wszystkich, dzięki większej konkurencyjności. Będzie więcej ciekawych wydarzeń, z których łatwiej będzie wybrać coś interesującego dla siebie, w okolicy.

Media, autopromocja

Ja wiem, że wielu osobom powyższe wizje wydają się jakąś nienaturalną mrzonką, ale jak już pisałem, każdy z nas, kto ma już coś wspólnego ze squashem, może już teraz, niewiele robiąc, pomóc nam realizować to marzenie.

Squashowi potrzeba rozgłosu i zainteresowania. Każdy z nas, osób zaangażowanych w organizację doskonale wie, że łatwiej jest inicjatywom szeroko znanym, komentowanym rozpoznawalnym. Łatwiej pozyskać sponsorów, łatwiej dotrzeć do decydentów, łatwiej znaleźć wolontariuszy czy pracowników, jeśli ludzie wiedzą, z czym do nich przychodzimy. Tymczasem squash w Polsce jest rozpoznawalny tylko wśród nas, jego miłośników. Co roku proponuję różnym mediom współpracę (a właściwie moje niewolnicze usługi) w zamian za trochę miejsca dla squasha w ich medium. Odzew jest żałosny, ale nawet z tego nic jeszcze nie wynikło.

Dlaczego tak się dzieje? Bo za mało jest squasha poza kortami. Czołowi Polscy zawodnicy nie promują się mediach społecznościowych. Amatorscy gracze, nie promują się w mediach społecznościowych. Gdzie nie wjedziecie, szybko wyszukacie zdjęcia, filmy, memy o tak prozaicznych rzeczach, jak pranie, sprzątanie, gotowanie, remonty, odśnieżanie, koszenie trawy, ale co mamy o squashu? Niewiele.

A wystarczyłoby, żeby każdy w nas, grających w squash i mających jakiekolwiek konto na jakimkolwiek portalu społecznościowym dzielił się swoimi zdjęciami, filmami, głupotkami ze squasha, a stalibyśmy się zauważalną grupą. Zauważalne grupy przyciągają sponsorów. Dla zauważalnych grup tworzy się kontent, więc media same zaczęłyby tworzyć treści dla nas. A to dla nas wszystkich tylko korzyści, bo więcej relacji, lepszej jakości, zainteresowanie sponsorów itd.

Osoby podchodzące nieco poważniej do squasha, myślące o swoich rankingach, inwestujące w treningi, tym bardziej powinny istnieć w takich mediach. Każdy wasz wpis, to promocja sportu i kroczek w kierunku pozyskania sponsora. Jeśli nie zależy wam o sponsorze dla siebie, to pomyślcie o klubie, drużynie, które mogą na tym skorzystać. Jeśli to was nie interesuje, to pomyślcie o tym, że pomagacie komuś, kto bardzo by chciał grać, ale nie może sobie na to pozwolić, komuś, kto bardzo chciałby szkolić dzieci, nie ma na to pieniędzy. Dzięki waszej autopromocji może mieć możliwości pozyskania na to środków.

Macie odwagę wyjść na kort i zaryzykować porażkę? To chwalcie się tym światu. Nie musicie tego robić dobrze. Jakość nie ma znaczenia. Po prostu zacznijcie się dzielić naszą pasją. Wszystkim nam się wydaje, że źle wypadamy na filmach i zdjęciach, ale to nie prawda. Skoro ja, z moją gracją kupy kamieni mogę się dzielić filmami ze swojej gry, to tym bardziej może każda inna i każdy inny, kto bywa na korcie.

I tu mała dygresja, w poniedziałek odbyłem bardzo ciekawą rozmowę z Waldkiem Kobusem i wśród różnych tematów, które poruszyliśmy, zwrócił mi on uwagę na to, jak niewielu zawodników aktualizuje swoje opisy na stronach PZSQ. Jak niewielu z nasz ma tam zdjęcia w ogóle, a jeszcze mniejsza liczba ma je porządnej jakości. Jestem w trakcie pisania artykułu, o tym jak to poprawić i zmienić.

Turnieje, promocja

Squash, jak każdy inny sport potrzebuje zaangażowanych animatorów. Nie każdy z nas ma predyspozycje do tego, żeby taką osobom się stać. Każdy z nas chwaląc się swoją pasją w mediach społecznościowych, pomoże takim animatorom, którzy za nas i dla nas dostarczą to, co w tym sporcie tak kochamy. Dostarczą nam turniejów, imprez klubowych, sprzętu, trenerów i innych okazji do tego, żeby w squashu zakochać się jeszcze bardziej, albo znaleźć jeszcze więcej rzeczy, które uczynią nasze życie ciekawszym, pełniejszym, szczęśliwszym.

Zgodziliśmy się z Przemkiem, na smutną prawdę, że pełne korty rozleniwiają właścicieli i menadżerów klubów. W wielu miejscach Polski, szczególnie w dużych miastach, kort są pełne graczy, choć tak naprawdę nic, lub niewiele się tam dzieje. Przypadkowe osoby przychodzą prograć. Budżet klubu się chwilowo zgadza, ale czy tak będzie zawsze? Sprawa nie jest taka oczywista, bo widziałem, co się stało z klubami w Bukareszcie. Wydawało się, że to samograje, bo w stolicy tak dużego państwa, zawsze będzie dość ludzi chętnych, żeby zagrać w squasha. No niestety nie było. Kluby, w których grałem, będąc tam w delegacji parę lat temu, nie istnieją. Przepraszam – istnieją, nadal są tam kluby, ale ze wstępem tylko dla osób pełnoletnich.

Jeśli klub chce istnieć za kilka lat, myśli o strategii długoterminowej, musi zaplanować budowę i wzmacniać społeczność z nim związaną. Taka silna społeczność pomoże w trudnych czasach. Wcale nie trzeba dużo, żeby związać z klubem grupę ludzi, którzy będą o niego dbali i przy okazji promowali. Wystarczy organizować co jakiś czas turnieje, zorganizować ligę, zajęcia dla dzieci, postarać się o trenerów i sprzęt. Niektóre z tych działań, nawet nie wymagają żadnej inwestycji, inne wymagają niewielkich nakładów. Jeszcze inne mogą być pozornie deficytowe, ale ja bym to raczej traktował jako pożyczkę, która się spłaci, gdy przyjdą cięższe okresy dla klubu albo w fakcie, że właśnie nie przyjdą takie chwile.

Organizacja turnieju to nie jest trudna sprawa. Zresztą na pewno będzie o tym artykuł w pierwszym kwartalne przyszłego roku.

Podsumowanie

Zatem bardzo was proszę: idźcie w świat i chwalcie się swoją pasją. Wrzucajcie filmy, zdjęcia, memy tam, gdzie to na co dzień robicie. Zawodnicy, ci którzy tego regularnie nie robicie, pojawiajcie się w mediach społecznościowych częściej niż tylko przy okazji podsumowania roku i podziękowań dla sponsorów. Właściciele klubów — dopieszczajcie swoich klientów, a będziecie mieli spokojniejszą przyszłość.

Idźcie i promujcie siebie i squash 😉