Dzisiejszy artykuł jest kontynuacją wywiadu z #1PSA Gregory Gaultier.
PanSquash: To teraz trudne pytanie. Jak to jest gdy się jest najlepszym, a potem przychodzi trochę gorszy czas?
Gregory: To nie jest łatwe. Czasem taki spadek to wynik kontuzji. Nie o wszystkich kontuzjach się mówi, więc czasem ludzie tego nie rozumieją. Czasem pojawia się ktoś w lepszej formie, a ty jesteś trochę zmęczony. Nie da się zawsze być najlepszym, a ludzie nie zawsze to rozumieją, oczekują że gdy jesteś na szczycie, to będziesz zawsze wygrywał. Gdy tylko popełnisz błąd lub czujesz się gorzej i przegrasz, to zaczyna się fala narzekań, krytyki itp. Wtedy trzeba się od tego odizolować, robić swoje i czekać aż znów wszystko wróci na swoje miejsce. Na szczęście w takich chwilach mogę liczyć na wsparcie mojej rodziny i trenerów, to mi pomaga przeczekać te trudniejsze okresy.
PanSquash: Jak już wspominałeś wcześniej, w czasie turnieju twoje życie wygląda inaczej. Możesz opowiedzieć jak?
Gregory: Jeśli chodzi o dzień turniejowy, to oczywiście odbiega on od rutyny. Poranny trening nie jest tak intensywny. Jem zwykle 5 godzin przed meczem, 3 godziny przed piję shake proteinowy, a 1h przed jem banana. W czasie meczu to oczywiście żele i sporo picia w czasie i tuż po, zwykle izotonik i woda.
Rozgrzewkę zaczynam ok 40 minut przed meczem. Zaczynam od aktywnego rozciągania, ćwiczeń wizualizacyjnych, trochę ćwiczeń kardio, skoki i jeśli tylko jest taka możliwość, to staram się trochę poodbijać piłkę.
PanSquash: Jak wygląda taka strefa przygotowań przed meczem?
Gregory: Z tym to bywa różnie. Czasem masz do dyspozycji cały kort tylko dla siebie. Innym razem rozgrzewasz się w namiocie, w którym robi to samo twój przeciwnik. W tedy potrafi być naprawdę dziwnie, choć zwykle staramy się siebie ignorować, na ile to możliwe i robić swoją rutynę przedmeczową. Wiadomo, że w takim namiocie nie da się poodbijać piłki, ciężej wejść w nastrój meczu, więc trzeba więcej czasu poświęcić na wizualizację. Bywa naprawdę ciężko, choć w ostatnich czasach sporo się poprawiło.
PanSquash: Co robisz, gdy przegrywasz 2:0?
Gregory: Pierwsze czego potrzebujesz to się odprężyć. Oddychać i odprężyć. Organizm potrzebuje tlenu, żeby pozbyć się kwasu mlekowego, a to pomaga się odprężyć. Próbuję wykorzystać czas przerwy dla siebie. Nie rozglądać się dookoła i nie patrzeć lub słuchać co się dzieje, ale skupić się na sobie, oddechu i tym żeby się odprężyć. Gdy trochę ochłonę, próbuję myśleć o nowej grze, żeby zacząć ją z pozytywnym nastawieniem. Tak jakby nie było poprzednich setów. Zaczynam nowy mecz.
Zastanawiam się też nad taktyką. Mam przygotowane plany B, C i kolejne, więc zastanawiam się co się wydarzyło i co trzeba zmienić. Która taktyka będzie skuteczna w następnym secie.
A czasami po prostu trzeba odpuścić. I tak nie masz nic do stracenia, więc odpuszczasz. Gdy to się uda, nagle wszystko zaczyna iść lepiej na korcie. Ja mam problem z takim podejściem, ale próbuję, bo to naprawdę działa.
Przed meczem zawsze mam jakiś plan, ale zawsze też jestem gotowy, żeby szybko go zmienić, gdy tylko zauważę, że coś idzie nie tak.
PanSquash: Ja często trener towarzyszy ci w czasie turniejów?
Gregory: To jest jakieś pół na pół.
PanSquash: Co jest twoją główną siłą i słabością?
Gregory: Moja główna broń to prędkość. Słabość to chyba moja koncentracja, ale ciężko nad tym pracuję i widać poprawę.
PanSquash: No właśnie ostatni dużo się zmieniło, skończyły się dyskusje z sędziami i widownią.
Gregory: Tak. Mocno pracuję nad koncentracją i tym, żeby jak najmniej rzeczy mnie rozpraszało. Próbuję skupić się na prostych rzeczach.
PanSquash: Co robisz po ciężkich meczach, szczególnie ważnych półfinałowych?
Gregory: Po pierwsze, po zejściu z kortu zaczynam od picia. 2 razy po 200 ml napoi w ciągu kilkunastu minut. Ćwiczenia rozluźniające to np. rowerek, jeśli jest dostępny, jeśli nie to inne ćwiczenia. Rozciąganie robię w pokoju, gdy moje ciało ochłonie. Jeśli mogę skorzystać z kąpieli lodowej, to robię to przez około 10 minut. Później muszę odpowiednio zjeść, nie za późno, żeby być gotowym wcześnie położyć się spać i być wypoczętym na następny dzień.
Wiesz, czasami po ciężkim meczu to wszystko jest bardzo ciężkie. Z jednej strony organizm jest zmęczony, ale w głowie masz mnóstwo myśli i emocji. Trzeba włożyć dużo pracy w to, żeby się wyciszyć, zrelaksować i odpocząć, bo następnego dnia znów trzeba zagrać najlepiej jak się umie.
PanSquash: A jak wygląda poranek po takim ciężkim meczu?
Gregory: To zależy od tego kiedy gram. Jeśli gram wcześnie, czyli około 12-1, to mam zaledwie czas, żeby się rozciągnąć i zrobić jakieś ćwiczenia, które mnie pobudzą, np. jazda na rowerze, czy coś takiego przez 15-20 minut.
Jeśli gram później, to idę na kort ale tylko po to, żeby poczuć piłkę i kort. Wiesz, znów staram się wejść w to mentalnie i być maksymalnie gotowym. To około 20 minut. Potem rozciąganie.
PanSquash: Czy masz jaką minimalną kwotę nagrody, która decyduje o tym, że grasz w turnieju? Dwa lata temu mówiłeś o 17 tys. Euro.
Serio tak mówiłem? To chyba teraz powinienem powiedzieć więcej.
PanSquash: Co zdecydowało o tym że grasz rakietą Dunlop, a nie jakiegoś francuskiego producenta?
Gregory: Gdy miałem 17 lat podpisałem mój pierwszy kontrakt z Dunlopem. W tamtych czasach Tecnifiber nie był znaną marką. Od tamtego czasu gram rakietami Dunlopa. W wieku 23-24 latach Tecnifiber chciał ze mną rozmawiać, ale wówczas miałem czteroletni kontrakt z Dunlopem, poza tym zawsze grałem ich rakietami, stworzyli dla mnie dobry produkt i nie miałem powodu, żeby cokolwiek zmieniać. Obecnie chyba zanosi się na to, że zostaniemy razem do końca mojej kariery. Nie pytaj kiedy to nastąpi! Tego jeszcze nie wiem, na razie nie planuję tego.
PanSquash: Jakie jest twoje największe marzenie związane ze squashem?
Gregory: Chyba zagrać na olimpiadzie.
Tak to mniej więcej wyglądało. Dajcie znać co o tym myślicie i czy chcielibyście więcej takich artykułów?