Możecie nie dowierzać, ale squash naprawdę było bardzo blisko tego, żeby być początkiem końca naszego świata. Właściwie to nadal jest i o tym będzie dzisiejsza historia.

Ostrzegam: artykuł tylko dla osób o silnych nerwach.

O atomówce mowa

Ci z was, którzy czytali mój artykuł 13 ciekawostek o squashu wiedzą, że dzisiejsza historia dotyczy bomby atomowej, ale po kolei.

Żeby nie sięgać za daleko i nie przynudzać napiszę w skrócie: konsekwencją najsławniejszego równania Alberta Einsteina (kto z was wie, że to nie za otrzymał nagrodę Nobla, ale za opisanie zupełnie innego efektu, który pozwolił na budowę telewizorów kineskopowych?):

E=mc2

była teoretyczna możliwość otrzymania ogromnej energii z rozpadu atomu. W latach 30-stych poprzedniego stulecia to była tylko ciekawostka teoretyczne, ale nie brakowało osób, które upatrywały w tym możliwości budowy jeszcze bardziej śmiercionośnej broni. Oczywiście takich osób nie zabrakło również w USA. Gdy wybuchła II Wojna Światowa, na całym świecie przyspieszył wyścig do ujarzmienia tego typu energii. Stany Zjednoczone Ameryki, które czasami nie były liderem tego wyścigu, swojemu projektowi nadały kryptonim Manhattan.

W ramach projektu Manhattan zespól z Chicago, pod kierownictwem innego noblisty: Enrico Fermiego (w sumie ten wybitny naukowiec zebrał 9 nagród i medali za swoją pracę), zaczął pracę nad opracowaniem i wybudowaniem pierwszego reaktora jądrowego (na potrzeby tego artykułu odpuszczę wam różnice pomiędzy różnego typu reaktorami i bombami, wrzucę je do jednego wora, nazwy stosując zamiennie — wiem, będę się za to smażył w piekle dla fizyków, ale jestem na to gotów, oby to nie było piekło zgotowane całej ziemi, przez kilku szaleńców).

Wybór lokalizacji

Ponieważ zespół Fermiego pracował w Chicago, tam też szukano miejsca na budowę pierwszego reaktora doświadczalnego. Reaktor ten nazwano Chicago Pile-1 (w skrócie CP-1). Inny utytułowany amerykański fizyk  Samuel K. Allison znalazł miejsce, które wydawało się idealne do wykorzystania w tym celu. Pod ziemią (pod boiskami uczelni) o wymiarach: 18 m długie, 9,1 m szerokie i 7,9 m wysokie spełniało wszystkie wymagania. Kojarzą się wam z czymś te wymiary? Raczej nie bardzo, bo to rozmiary pomieszczenia, w którym był kort squasha. No niestety, takie to były czasy, że reaktor atomowy był ważniejszy niż potrzeby graczy squasha.

CP-1 poziom 4 (w trakcie budowy)

Oczywiście parę osób miało wątpliwości co do tego, czy aby ewentualne promieniowanie nie zaszkodzi ludziom w okolicy, ale po pierwsze wojskowi, jak to mają w zwyczaju, mieli to gdzieś i naciskali na tę tanią i łatwo dostępną lokalizację. Z kolei naukowcy zaufali wyliczeniom Fermiego, które wskazywały, że nie ma żadnego ryzyka. Oczywiście przeciwnicy kpili, że to wyliczenia zrobione kalkulatorem na chusteczce z kantyny, ale kto by ich tam słuchał.

Zainteresowanych odsyłam do literatury na ten temat, bo jest pełna anegdot na przemian śmiesznych i przerażających. Społeczeństwo nie miało pojęcia, co się dzieje, w ogóle wówczas niewiele było wiadomo na temat tego typu konstrukcji. Zresztą wszystko było ściśle tajne, w każdy razie na tyle tajne, na ile to tylko możliwe.

Jeden z ostatnich stosów (29) w CP-1 z 1942r.

Ostatecznie 2 grudnia 1942 r. przeprowadzono pierwszy eksperyment, który okazał się sukcesem. Dzięki informacjom zdobytym w eksperymentach na korcie do squasha pozyskano informacje, które pozwoliły opracować plany przyszłych elektrowni atomowych, wybrać materiał radioaktywny, który będzie w nich wykorzystywany, dobrać materiały do ich budowy, oszacować najefektywniejsze sposoby chłodzenia itd. Przy okazji osiągnięto też cele militarne, czyli zebrano dane niezbędne do dalszych prac nad bronią atomową.

Melvin A. Miller of the Argonne National Laboratory - http://narademo.umiacs.umd.edu/cgi-bin/isadg/viewobject.pl?object=95120
Melvin A. Miller of the Argonne National Laboratory – http://narademo.umiacs.umd.edu/cgi-bin/isadg/viewobject.pl?object=95120

Tak oto squash zapisał się w historii energii atomowej. Jak do tej pory najbezpieczniejszej i najczystszej formie pozyskiwania energii, jaką dysponuje ludzkość, niestety dzięki grupce oszołomów i decyzjom polityków ciesząca się zła prasą, ale to już nie tematyka tego bloga. Jednak ta sama energia, w postawić broni jest w stanie doprowadzić do końca świata, który znamy stosunkowo szybko i efektywnie. Szaleńców i idiotów nie brak, więc cały czas historia zaczynająca się na korcie squasha może mieć finał wraz z istnieniem ludzkości.

Przepraszam, że dzisiaj takim optymizmem wieje, ale proszę, doceńcie to, że ani słowa nie było o wirusie. Ups! było…