Będzie to artykuł o tym i jak wycenić wartość swojej rakiety oraz kiedy to jest ważne. W dzisiejszym artykule nie będzie mowy o kosztach produkcji, dystrybucji i ew. utracie wartości przy odsprzedaży rakiety.

Na naszym blogu jest artykuł o tym, jak wybrać rakietę dla siebie (patrz: Wybór rakiety squash). Artykuł sprzed 5 lat, ale za bardzo się nie zestarzał. Oczywiście technologia poszła trochę do przodu, rakiety są nieco lżejsze, nie ma już chyba w sprzedaży ram aluminiowych, ale pryncypia wyboru nadal pozostają takie same.

Szczegóły budowy rakiety znajdziecie w naszym artykule na ten temat.

Ja dzisiaj postaram się skupić na tym, kiedy wymieniać rakietę, czym jest rakieta dla zawodnika i jak bardzo rakieta może wpływać na naszą efektywność na korcie. Szczególnie ten ostatni aspekt postaram się szerzej opisać, bo wiąże się z nim sporo kontrowersji.

Kupno i wymiana rakiety

Nową rakietę warto kupić, gdy podjęło się decyzję, że będzie się regularnie grało w squasha lub gdy stara rakieta uległa zniszczeniu. Tu nie ma właściwie o czym dyskutować, warto mieć własny, sprawdzony sprzęt.

Przy wyborze nowej rakiety pojawia się wiele pytań i dylematów. Gdybym miał dać jedną uniwersalną radę jak sobie z wyborem poradzić, to brzmiałaby ona: wypróbuj tyle rakiet, ile tylko możesz (bez narażania się na przesadny koszt) i wybierz tę, która najbardziej ci pasuje, albo najmniej przeszkadza :). Kupując rakietę, warto kupić od razu 2 ramy. Będziemy mieli czym grać, gdy jedna z nich będzie w serwisie (np. wymiana naciągu), lub gdy ulegnie uszkodzeniu. Jedna się niszczy — dokupujemy nową. Wtedy zawsze mamy czym grać.

Niektórzy gracze są przywiązani do konkretnej ramy, inni zmieniają model, za każdym razem, gdy muszą kupić nową rakietę. Później napiszę o tym, jakie to ma znaczenie i wpływ na naszą grę. W tej chwili napiszę tylko, że wraz z naszym doświadczeniem na korcie, może się nam ta tendencja zmieniać w obydwu kierunkach — nie dopatrzyłem się jakiś uniwersalnych reguł. Wszystko zależy od danej osoby i nie ma jednego (w domyśle dobrego) standardu. Trzeba albo wypracować sobie swój standard, albo zignorować temat. Oba podejścia są jednakowo słuszne. Na korcie spotykam równie osoby, które mają 3 różne ramy (lub więcej) w swoim termobagu, jak i graczy, którzy mają 4 jednakowe ramy. Ja należę do tych drugich, ale nie do końca.

Na zawody jeżdżę z zestawem tych samym ram, z podobnymi naciągami, naciągniętymi z podobną siłą i koniecznie z tymi samymi owijkami zewnętrznymi. Na trening lub sparing — różnie bywa. Gdy mam rakiety do testów, to może się zdarzyć, że mam przy sobie 4 zupełnie różne rakiety. Był taki okres, że miałem w domu 6 takich samych rakiet (Eye 120g Amr Shabana).

Naciąg Ashaway na rakiecie Eye

Przywiązanie do modelu

Przywiązanie do konkretnego modelu często idzie w parze z myśleniem o tym, jak bardzo nasza gra zależy od tego, jaką rakietą dysponujemy. Bolesna prawda jest taka, że jakość naszej gry zależy od naszych umiejętności (bardzo szeroko rozumianych, czyli począwszy od kondycji fizycznej, przez technikę gry, po przygotowanie psychiczne), a rakieta ma pomijalny wpływ na naszą grę, jeśli jest choć na przeciętnym poziomie.

Pewna grupa graczy, ja do nich należę, doznaje efektu doładowania, gdy ma nową rakietę, nowe buty, nowy naciąg lub inne znaczące gadżety. To cudowny efekt, gdy się go doświadcza: nagle jesteśmy nie do zatrzymania na korcie (tak nam się wydaje). Od pierwszej piłki osiąga się przepływ i wszystko idzie jak po maśle. Grać nie umierać. Niestety zwykle trwa on bardzo krótko (u mnie ogranicza się do 1-2 wizyt na korcie). Z tego punktu widzenia nowa rakieta, może nam pomóc, ale na bardzo krótko. Za to umiejętności, nawet jeśli tylko trochę się poprawią i powodują niewielką zmianę, zostają na stałe i cały czas mogą być ulepszane. Dlatego lepiej inwestować w umiejętności niż w gadżety.

Po drugiej stronie wagi są osoby, które nie bardzo nie lubią zmian, długo się adoptują. Oni mogą doświadczać efektu przeciwnego, do wyżej opisanego. Gubią się na korcie, nie trafiają w piłkę, nie umieją wyczuć sweet spotu. Dla nich nowy sprzęt to koszmar w czasie 1-2 wizyt na korcie, dlatego skupują w internecie ramy, którymi grają od 8 lat.

No i na koniec zostaje grupa graczy, która nie przywiązuje większej wagi czym gra, byle ciąg był właściwy, owijka wymieniona i rama nie za ciężka.

Wartość ramy

Z powyższych opisów widać, że dla różnych typów graczy, rama będzie miała różną, subiektywną wartość. Warto jednak pamiętać, że nawet jeśli bardzo wysoko cenimy sobie naszą rakietę, to jej „magia” będzie działała na nas tylko przez chwilę. Jeśli się jest tego świadomym, można to wykorzystać na własną korzyść, np. wymieniając naciąg przed ważnym turniejem. Jeśli sprawdziliśmy różne modele i kupujemy nową, ale sprawdzoną rakietę z dobranym do nas naciągiem, to można też zaryzykować i zabrać na ten turniej nowy model (stary miałbym jednak w torbie). Nie eksperymentowałbym tak z butami, bo to trochę inna para butów (sic!).

Jeśli jesteśmy w grupie osób, które mają problem z nowościami, to nasza strategia powinna być odmienna: wszystkie zmiany w sprzęcie robimy na długo przed turniejem, żeby mieć czas się do nich przyzwyczaić.

Niezależnie od tego, w której grupie graczy jesteście, nie szukajcie rakiet idealnych. Takie nie istnieją. Wybierzcie rakietę wystarczająco dobrą dla was i po kilku, kilkunastu treningach tak się do niej przyzwyczaicie, że zapomnicie o jej zaletach lub wadach. Życie jest zbyt krótkie, żeby robić specjalizację z rakietologii, lepiej spędzić je na korcie squasha 🙂