Dzisiaj postaram się wam pokazać, dlaczego zawsze warto grać o coś. Tym razem nie będzie o imponderabiliach, ale o namacalnych nagrodach za grę. Dlaczego warto takie wyznaczać, jak wyznaczać itd. Zapraszam do lektury.

Pozytywne wzmocnienie

Zakładam, że większość graczy będących właścicielami psów wie co to pozytywne wzmocnienie.

Reja Strażnik Bałtyku

Dla tych, którzy nie wiedzą, definicja z Wikipedii:

Wzmocnienie pozytywne – każdy efekt będący wynikiem reakcji (zachowania) organizmu, który powoduje że dana reakcja (zachowanie) będzie występować w przyszłości częściej niż do tej pory.

Wzmocnienie pozytywne nie jest synonimem nagrody; nagroda bywa wzmocnieniem pozytywnym.

Innymi słowy, jeśli dostajemy jakąś nagrodę, która nas ucieszy, to wzmocni ona nasze zachowania, które spowodowały jej otrzymanie.

Z pozytywnym wzmocnieniem mieliście już okazję się spotkać w moich tekstach, gdy pisałem o motywacji, celach czy 16-sekundowym lekarstwie. Jednak wówczas pisałem raczej o nierzeczowych nagrodach, które powodują efekt pozytywnego wzmocnienia. Dzisiaj chciałem wam uświadomić, że każda nagroda, którą sobie ufundujemy, lub wygramy, może być wyzwalaczem pozytywnego wzmocnienia. Zatem pierwszy powód, dla którego warto grać o nagrody, jest potencjalna poprawa naszej gry i wzrost motywacji, jako wynik pozytywnego wzmocnienia.

Większa mobilizacja

Gdy pojawiają się nagrody, zwykle wzrasta też mobilizacja i wzrasta zaangażowanie w grę. Dzięki temu, że przeciwnicy dają z siebie więcej, bo bardziej im zależy, zwykle mamy ciekawszą rozgrywkę i więcej przyjemności z pobytu na korcie.

Zazwyczaj też granie o namacalną nagrodę zwiększa nieco poziom stresu. To zbliża nas do atmosfery turnieju. To bardzo dobra okazja do ćwiczenia psychiki i dobrych nawyków, które będą pomocne właśnie na turniejach. Dlatego warto zadbać o to, żeby nagroda była atrakcyjna dla wszystkich, którzy o nią walczą i równie dobrze, jeśli jej nie zdobycie, wiąże się z jakąś uciążliwością, o czym za chwilę.

Nagrody rzeczowe

Niestety z nagrodami rzeczowymi, bywają różne problemy. Na korcie spotykają się osoby o różnej zasobności portfela i niezręcznie będzie wypytać wszystkich, o to ile mogą się na nagrodę dołożyć. Dla niektórych może to być problematyczne z wielu powodów, a przecież na kort przychodzimy również po to, żeby się odstresować, zapomnieć o problemach i odpocząć. Takie pytania mogą ludzi skutecznie i trwale zniechęcić do squasha. Dla jednej osoby 100 zł nie stanowi problemu, ale innej 10 zł to zbyt duże obciążenie.

My powyższe dylematy rozwiązujemy to na kilka sposobów. Pierwszy polega na organizowaniu czegoś na kształt godzinnego turnieju. Regularnie się spotykamy, żeby pograć i wszyscy wiedzą, jaki jest koszt takiego grania, zależny od wyniku. Np. może być tak, że osoby z top 3 nie dokładają się do kortów, może być tak, że każdy przynosi z sobą z góry umówiony napój, układamy go w choinkę, np. taką:

Zwykle nasze są mniejsze, bo graczy jest kilku, ale zasada podziału jest taka sama: zwycięzca bierze najniższy (najliczniejszy) rząd, osoba na drugim miejscu, przedostatni itd. Na obrazku powyżej, rozdzielonych zostałoby 7 graczy i osoba na 7 miejscu dostałaby 1 butelkę.

Możemy też zrzucić się na pudełko piłek do squasha (albo owijek) i po każdym wygranym meczu zwycięzca (albo zwycięzca dnia) ma prawo do jednej z nich. I tak aż do wyczerpania się zawartości pudełka.

Jeśli z kimś dobrze się znacie i gracie regularnie, to możecie się umówić na nieco droższą nagrodę roczną. Namówił mnie na to kolega. Za każdy dzień grania zdobywa się 1 punkt (dostaje go osoba, która wygrała więcej setów danego dnia). Za set wygrany do 0 mogą być dodatkowe zasady (np. zwycięzca ma prawo do wyzerowanie punktów). Na koniec roku sprawdzamy, kto zdobył więcej punktów — to on dostanie umówią nagrodę od przegranego. Po ustanowieniu naszego zakładu kolega nagle przestał przegrywać 🙂 Sprytna bestia, musi bardzo lubić ten napój, bo walczy o niego jak lew.

Nagrody niefinansowe

No i tutaj przechodzimy do odpowiedzi na pytanie, które zadałem na Instagramie. Nagrodą rzeczową, może być coś, co nie jest związane z wydawaniem pieniędzy. Nagrodą w tym przypadku będzie uniknięcie kary. A karą (za przegrany set) mogą być sprinty na korcie, pompki, krokodyle, czy co tam sobie wymyślicie.

My najczęściej gramy o pompki: 10 za każdy przegrany set. W myśl zasady, że jeśli nie umiesz grać, to przynajmniej będziesz lepiej wyglądał. Pompki to też oczywiste ćwiczenie mięśni głębokich, więc potencjalna poprawa jakości naszej gry. Sprinty są również dobre, bo dzięki temu ćwiczeniu, przegrywający poprawi kondycję i może zacznie częściej wygrywać, ja jednak nie lubię o nie grać, bo bywa tak, że osoba, która się wybiega między setami, może mieć mniej sił na koniec i częściej przegrywać. Dlatego, żeby uniknąć kontrowersji z tym związanych, wybieram pompki.

Macie jeszcze jakieś ciekawe pomysły albo doświadczenia, o co można zagrać? Jeśli tak, to zachęcam do dzielenia się nimi w komentarzach.