Dla jednych będzie to, mam nadzieję, wspomnienie miłych chwil, dla innych próba zrozumienia atmosfery turniejowej. Jak już pisałem przy okazji poprzednich artykułów o PLS, jest to turniej trochę inny niż pozostałe. Atmosfera, która towarzyszy turniejom squasha jest ciężka do porównania z czymkolwiek, tym bardziej rozgrywki drużynowe. Niemniej postaram się dzisiaj cokolwiek o tym opowiedzieć.

Co tam się dzieje?

Na dobrą sprawę, to wszystko dobre, co tylko można sobie wyobrazić. Oczywiście przede wszystkim granie. Dużo grania. Dużo grania z dopingiem. Niestety mikrofon telefonu nie oddaje tego, jak gorący i żywiołowy jest ten doping. Wchodząc na kort, czuje się nie tylko radość z gry, ale wsparcie całej drużyny, która obgryza paznokcie za szybą i dopinguje, jeśli tylko nerwy jej pozwalają. Czasem te nerwy pod kortem są większe niż na korcie. Różne są techniki na ich rozładowanie. Jedni wolą gorący doping, żeby dać upust swoim emocjom, inni żartują i docinają sobie z drużyną przeciwną, a jeszcze inni biegają pomiędzy kortami, bo nie umieją ustać w miejscu.

W Bielsku-Białej mieliśmy tak poukładany dzień, że rozgrywki drużyn męskich rozpoczynały się kilka godzin przed rozgrywkami drużyn damskich. Dzięki temu zdarzały się wolne korty, na które można było iść i pograć, w przerwie między graniem. Bo jak pewnie wiecie: granie graniu nierówne. Granie o piwo to zupełnie inne emocje niż granie o wynik dla drużyny.

A ponieważ jeden obraz jest podobno wart więcej niż tysiąc słów, przesyłam pierdyliard słów w postaci obrazów:

Wszystkie nagrania z rozgrywek pań robiłem z ukrytej kamery. Trzymajcie za mnie kciuki, żeby mnie za to nie rozszarpały przy pierwszej nadarzającej się okazji.

Segregacja

Pod tym przewrotnym tytułem chciałem zgrupować kilka akapitów o skutkach segregacji płciowej. Jak już napisałem powyżej, rozgrywki damskie zaczynały się później. Panie grały na 2 kortach, które są nieco oddzielone od pozostałych zakrętem korytarza do nich prowadzącego. Efekt tego jest taki, żeby trzeba się przespacerować, żeby usłyszeć i zobaczyć co się w poszczególnych strefach dzieje. Jeśli chodzi o rozgrywki i atmosferę, to różnic prawie nie widać. Jeśli chodzi o zapachy, to 2 różne światy.

Po kilku godzinach spędzonych wśród spoconych kolegów, przeszedłem się pod korty koleżanek. Wchodząc w tę przestrzeń, mój nos oberwał po nosie. Wymieszany zapach perfum wdarł się w moją świadomość i wwiercił w sam środek mózgu. Gdyby mi zamknięto oczy i zasłonięto uszy, nie zgadłbym czy jestem w klubie sportowym, czy w drogerii. Nie piszę, że to źle, piszę że zupełnie inaczej niż przy kortach, gdzie kręcą się spoceni panowie.

Gdy wróciłem do rozgrywek męskich, tym razem nos oberwał solidną dawką kwaśnego potu. I znów potrzebowałem dłuższej chwili, żeby się z tym zapachem oswoić, przyzwyczaić i przestać go doświadczać. Rada dla mnie na przyszłość: nie pałętaj się między strefami, bo nos tego nie ogarnia. Współczuję wszystkim osobom wrażliwym na zapachy, które wchodzą na turniej w trakcie jego trwania i nagle obrywają tą feerią zapachów (można mówić o feerii zapachów?). Lepiej się na turniej nie spóźniać i przyzwyczajać się stopniowo do narastającej atmosfery.

Co jeszcze?

Pizza z turnieju B+ w SquashOK Katowice.

Jedzenie. Na każdym turnieju jest jakieś jedzenie. Zwykle owoce i jakieś słodycze. Czasem coś więcej. Na turniejach indywidualnych zwykle w ich cenę wliczony jest jakiś posiłek i organizatorzy to jasno komunikują. Na PLS raczej trzeba się samemu o to postarać. Niektóre drużyny mają na to budżet, inne robią składki, wszystko zależy od tego, jak się zorganizujecie.

Czasem w klubie jest muzyka, czasem jej nie ma. W niektórych klubach są inne dodatkowe atrakcje, z których można skorzystać (rowerki, sauny, siłownia, ping-pong, itd.). Trzeba tylko mieć energię i czas, żeby o tym pomyśleć.

I na koniec rzecz, która może być największą wartością z wszystkich turniejów. Możemy podpatrzeć, jak inni przygotowują się do grania, jak sobie radzą ze stresem, jakie techniki stosują, żeby się przygotować lub skupić w trakcie meczu. Możemy też podpatrzeć i wypróbować różnoraki sprzęt. Począwszy od rakiet, których jest mnogość, więc to świetna okazja, żeby na chwilę pożyczyć i sprawdzić jak się nam nią gra, a skończywszy na innych pomocach takich jak pistolety do masażu, rollery, pomoce treningowe itd.

Mam nadzieję, że tym krótkim tekstem, a w szczególności filmem, zachęciłem was to udziału w imprezach squashowych lub pomogłem wam przypomnieć sobie najfajniejsze momenty z turniejów, w których mieliście przyjemność brać udział.

I już zupełnie na koniec cztery filmy z turnieju (kolejne cztery czekają na montaż, ale już niedługo):