…własnych ograniczeń. Jak to zrobić i czuć się przy tym dobrze?

Wracam do świata squash

Kilka słów wyjaśnienia, dla tych, których to obchodzi: trochę pozmieniałem sobie w życiu i przez ponad 2 miesiące nie miałem czasu na squash. Nawet w nocy śniły mi się znacznie mniej przyjemne rzeczy niż granie, ale już wracam.

Zacząłem od treningów i gry, za chwilę zacznę nadrabiać zaległości w oglądaniu i czytaniu nowości ze świata naszego ulubionego sportu, na razie zaczynam też pisać (pewnie ku rozpaczy niektórych i radości innych).

To oderwanie do świata, który do tej pory uważałem za „normalny” przyniosło mi m.in. tę korzyść, że przypomniałem sobie jak łatwo pokonuje się kolejne granice swoich możliwości i jak szybko się do tego przyzwyczajamy.

Strefa komfortu i nasze granice

Presja środowiskowa tak pokierowała naszą ewolucją, że w większości, z natury, jesteśmy dość leniwi (niby chodzi i oszczędzanie energii, ale wszyscy wiem jak jest 😉 ). Osoba dość inteligentna będzie automatyzowała wszystkie powtarzalne czynności, żeby w ich wykonanie angażować jak najmniej mięśni i umysłu. Tą samą zagrywkę stosuje nasz mózg: wyłącza naszą świadomość z zarządzania powtarzalnymi czynnościami, stopniowo zmniejszając zaangażowane w nią zasoby naszego ciała, aż do chwili gdy sobie to uświadomimy i podejmiemy wysiłek, żeby to zmienić.

W dużym uproszczeniu podlegając powyższym mechanizmom budujemy własną, tzw. strefę komfortu. Nasz organizm i umysł będą korzystać z wszystkich dostępnych mechanizmów, żeby zniechęcić nas, czyli naszą świadomość, do przekroczenia jej granic. Będziemy czuli się zmęczeni, zniechęceni. Nasze ciało będzie domagało się odpoczynku, najlepiej natychmiastowego. W tym momencie, na korcie mamy do pokonania nie tylko przeciwnika, ale również nasz organizm.

Sięgamy po rezerwy

Jednak, nie znaczy to, że faktycznie jesteśmy u granic naszych fizycznych lub psychicznych możliwości. Tak naprawdę mamy jeszcze ogromną rezerwę do wykorzystania. Dawniej rezerwa taka była nam potrzebna: w razie ataku drapieżnika lub gdyby się okazało, że łowy nie były tak udane i okazało się, że wartość energetyczna pokarmu nie zrekompensowała kosztów energetycznych jego zdobycia. W obecnych czasach, gdy kalorie są tanie i łatwo dostępne, zdrowy człowiek może, a nawet powinien, bez żadnego ryzyka, regularnie czerpać z tych rezerw.

Co ciekawe, im częściej wychodzimy za strefę naszego komfortu, tym bardziej się ona przesuwa, a każde kolejne jej przekroczenie przychodzi nam trochę łatwiej. Oczywiście aby tak było, ważna jest odpowiednia regeneracja organizmu po wysiłku.

Jeśli mamy dość motywacji lub osiągnęliśmy stan przepływu, jesteśmy w stanie przekroczyć strefę komfortu bez większego stresu i co więcej, pokonanym również kolejne bariery, które będzie przed nami stawiał nasz organizm (to nie jest tak, że mamy tylko jedną zasłonę, a za nią jedną rezerwę). Pompowane do krwi endorfiny i adrenalina poniosą nas jeszcze przez całkiem długi czas. Oczywiście wszystko to wiąże się z kosztami, które poniesiemy w dniach kolejnych, ale właśnie przekraczając granice swoich możliwości odkrywamy piękno uprawiania sportu. To jedna z najlepszych nagród, którą możemy sobie zafundować.

Trudności życia pomagają

Pisałem na początku, że mocno skomplikowałem sobie ostatnio życie i byłem zmuszony do przekroczenia wielu granic w dość krótkim czasie. Najtrudniej było z tymi psychicznymi, bo z natury jestem bardzo leniwy. Po powrocie na kort, okazało się, że był to chyba najlepszy sposób na poprawienie mojej kondycji psychicznej na korcie. W kilku meczach stwierdziłem, że dużo łatwiej mi się zmotywować i wykrzesać jeszcze trochę energii, gdy przypomnę sobie co niedawno przeszedłem, jak bardzo byłem wycieńczony, a jednak jeszcze zmuszałem się do większego wysiłku. Odpowiednia perspektywa powoduje, że stałem się silniejszy. Fajnie. Frazes, który tyle razy słyszałem, że należy pokonywać własne ograniczenia, żeby poczuć pełnię życia stał się moim udziałem (zupełnie niezamierzenie).

Oczywiście urodzony ze mnie leń i mięczak, i za jakiś czas znów moja strefa komfortu będzie się obkurczać, wspomnienia się zatrą i nie będą już dawać takiej energii do mobilizacji, ale przecież znam tyle innych narzędzi do zmotywowania się, że chyba już raczej na zawsze będę wymagał od siebie trochę więcej niż do tej pory.