Pobyt na korcie warto nagrywać z wielu powodów. Dzisiaj napiszę o kilku, ale postaram się skupić na wykorzystaniu ich do poprawy własnej gry lub nauki gry.

Dlaczego warto nagrywać mecze i treningi?

Bo nigdy nie wiadomo co dobrego się wydarzy na korcie. Zatem warto nagrywać wszystko, żeby nie przeoczyć tych momentów, które mają dla nas znaczenie i mogą być wartościowym materiałem dla nas i potomnych, mogą posłużyć do promocji squasha (zachęcam do lektury tego artykułu).

Fajnymi zagraniami warto się dzielić, bo to nie tylko sława i chwała, ale okazja dla innych, żeby coś podpatrzeć i czegoś się nauczyć. Myślę tu szczególnie o młodych osobach, które zaczynają przygodę ze squashem i uczą się głównie przez podpatrywanie i naśladowanie. A w nich szczególnie warto inwestować, więc róbmy to.

Śmiesznymi sytuacjami warto się dzielić, bo warto czynić ten świat zabawniejszym. Nawet jeśli nikogo nic to nie nauczy, to kilku osobom poprawi humor, przywoła uśmiech na czyjejś twarzy. Same pozytywy. Być może przyciągnie kogoś na kort.

Warto też nagrywać po to, żeby później oglądać i analizować własną grę oraz treningi, żeby ją poprawiać. Gdy ja pierwszy raz zobaczyłem nagranie ze swojej gry, po kilku latach przerwy, przeżyłem szok. W głowie wszystko wydawało się poukładane. Po korcie poruszałem się płynnie jak Francuski Generał, odbicia to mi prawie Maestro zazdrościł. Obejrzałem powtórkę i zrozumiałem, dlaczego nadal przegrywam, pomimo tego geniuszu. On był tylko w mojej głowie. Rzeczywistość widziana obiektywnym okiem kamery była zgoła odmienna. Boleśnie odmienna.

Analiza porównawcza

Analiza porównawcza to taka, w której analizujemy nagranie naszej gry, porównując ją do wzorca. Wzorcem może być jakiś wymyślony ideał, zawodnicy poziomu PSA, z nagrań na YT lub lepszy od nas zawodnik. Wydaje się najbardziej oczywistą, ale bywa trudna. Wymaga pewnej wiedzy i wzorców do porównania. Dla mnie znacznie łatwiejsza do przeprowadzenia jest, gdy patrzę na nagranie swojego meczu z lepszym ode mnie przeciwnikiem. W tej samej chwili mam przed oczami swoje błędy i wzorzec, do którego mogę je przyrównać.

Mecz o pompki z trenerem. Jeśli ugram 4 punkty, pompki robi trener.

Na powyższym filmie wskazałem kilka z wielu błędów, które popełniam. Na tej podstawie wiem, co robię źle. Najwięcej moich błędów wynika z braku powrotu na środek i bycia spóźnionym do piłek. Dzięki temu mogę sobie wyznaczyć priorytetowy cel na najbliższy okres: poprawić kondycję i szybkość. Doskonale wiem, że błędy, o których piszę, wynikają z braków w tych właśnie aspektach. Tylko ode mnie zależy teraz czy i co z tym zrobię.

Jeśli macie problem z samodzielną analizą tego typu, to możecie zwrócić się o pomoc do trenera lub bardziej doświadczonego kolegi.

No i jeśli to jeszcze do was nie dotarło Przemek Atras proponuje analizę jednego zagrania gratis. Więc warto spróbować i ewentualnie porozmawiać i szerszym wsparciu.

Analiza statystyczna

Wbrew nazwie, ta jest znacznie prostsza do przeprowadzenia i moim zdaniem daje dużo lepsze wyniki niż poprzednia. Osobiście uważam, że należy od niej zaczynać, by potem przejść do analizy porównawczej, o czym jeszcze napiszę.

Analiza statystyczna polega na tym, że zliczamy sposoby, na jakie zdobyliśmy i straciliśmy punkty. Najprościej będzie pokazać to na przykładzie.

Przykładowy mecz z turnieju.

Dla powyższego meczu zrobiłem taką, prostą analizę:

Zacznę od małego wytłumaczenia, co znaczą poszczególne kolumny, ale oczywiście każdy powinien zrobić swoje, które będą dla niego czytelne i pokażą rzeczy, które go interesują. Ważne jest, żeby przyjęte przez was definicje były dla was czytelne i jednoznaczne. Podpowiem tylko, że im mniej — tym lepiej. Ja zaczynałem od 2, potem dodałem obronę i atak. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, żeby sobie kolumnę z największą liczbą wystąpień podzielić na forehand i backhand i sprawdzić, czy problem jest ogólny, czy bardziej dotyczy któryś z tych zagrań.


Straty – to punkty przeze mnie stracone. Podzieliłem je na 3 rodzaje. Obrona to na dobrą sprawę wymuszony błąd, ale chciałem sobie oddzielić moje błędy wymuszone atakiem, którego nie miałem szans obronić. Nie wymuszone błędy z literą „A” to błędy popełnione, gdy próbowałem atakować, a „S” – popsute serwy.

Zdobyte punktu — to jak sama nazwa wskazuje wygrane gemy. Atak to rodzaj wmuszonego błędu przeciwnika, który chciałem sobie wyróżnić.

Gdy planowałem ghosting, potrzebowałem informacji o tym, w której części kortu jestem bardziej skuteczny lub popełniam więcej błędów. Podzieliłem sobie kort na 9 stref (oznaczone a-i). I do każdego zagrania wpisanego w odpowiednią kolumnę dodawałem literę odpowiadającą strefie kortu, której dotyczyła. Np. nie wymuszony błąd: 1i, 1Ac, itp.

I teraz sprawdźmy, co można wyczytać z powyższych wyników.

Słabości mojej obrony

16 punktów straciłem bez powodu. Oddałem je Adrianowi w prezencie. Wystarczyło bardziej się skupić i można było ich uniknąć. Nie umniejszając nikomu, w tym konkretnym przypadku nie tyle Adrian wygrał, co ja przegrałem (głównie we własnej głowie). W tym są 2 punkty, które straciłem, niepotrzebnie próbując ataku, ale z ataku zdobyłem też 4 punkty. Widzę tu bardzo duży progres, bo jeszcze nie tak dawno miałem zupełnie odwrócone proporcje (nieudanych ataków miałem 2 razy tyle, co udanych). Tak z 4 lata temu, pewnie większość z niewymuszonych błędów musiałbym opatrzyć literą „A”. Niestety nadal zbyt często próbuję atakować, ale „idzie ku lepszemu”.

6 punktów straciłem w wyniku przejęcia inicjatywy przez przeciwnika. Powody tego były takie same jak na poprzednio analizowanym filmie, o czym jeszcze za chwilę. Tylko 2 punkty straciłem w wyniku kumulacji błędów, które doprowadziły mnie do beznadziejnej sytuacji. Jest tego stosunkowo mało, więc nie ma sensu zaprzątać sobie głowy ich analizą — wyraźnie widać, że mam poważniejsze problemy na korcie.

Siła mojego ataku

Z jednej strony brakowało mi cierpliwości i popełniałem niewymuszone błędy, z drugiej strony — ten sam problem miał mój przeciwnik, choć o ponad połowę mniejszy (16:7).

6 punktów zdobyłem zmuszając przeciwnika do defensywy i popełnienia błędu. Tu mamy remis, choć ja byłem bardziej agresywny w swojej grze (4).

Wracamy do analizy porównawczej

W tym momencie powinno się zrobić analizę porównawczą. Szkoda jednak marnować czasu, na pełną analizę każdego meczu. Zamiast tego proponuję następujące podejście:

Gracze początkujący, czyli tacy, którzy tracą punkty głównie przez niewymuszone błędy, powinni się skupić na tych właśnie akcjach. Sprawdzić, co jest głównym powodem tych niewymuszonych błędów i pracować nad eliminacją tego powodu. Ja po rozmowie z trenerem zrozumiałem, że „rozjechały mi się odbicia”. Zamach (swing) jest daleki od tego, ka wyglądał 2 lata temu, więc poświęciliśmy kilka sesji na powrót do podstaw. O kondycji i szybkości już pisałem.

Gracze średnio zaawansowani — skupiają się na błędach wymuszonych.

Gracze zaawansowani — na atakach i obronie. Zakładam, że to takich akcji będą mieli najwięcej lub porównywalnie z wymuszonymi błędami, ale to właśnie akcje zdefiniowane jako obrona i atak powinny uwydatniać ich największe słabości lub atuty. Oczywiście dużo zależy od tego, jak sobie te akcje zdefiniujemy. Analiza jest bardziej rozbudowana, o typy zagrań, strefy kortu itp.

Dla porządku jeszcze dodam, że jest wyspecjalizowana firma, która zajmuje się tego typu analizami, na bazie nagrań wideo (Cross Court Analytics), a jej twórca, Jamie Abbott to bardzo sympatyczny człowiek. Przez jeden semestr na studiach miał kurs języka polskiego, ale to było kilkanaście lat temu i tylko trochę pamięta pisownię, praktycznie nie mówi po polsku.

Cena ich usługi się nadal zmienia, bo są stosunkowo nowi na rynku i szukają optymalnego cennika. W grudniu 2021, gdy o tym rozmawialiśmy, koszt analizy jednego gema z gry amatorskiej Jamie wyceniał na £5. Dla meczów profesjonalnych, czyli w założeniu dłuższych ceny są inne (wyższe). Cena analizy tak naprawdę nie zależy od poziomu gry, tylko od czasu jej trwania: im dłuższy gem, tym droższa analiza.

Artykuły o CCA jeszcze pewnie będą, bo mam zgodę na tłumaczenia ich materiałów, a z Jamie jestem umówiony na wywiad. Wszystko zależy od tego, ile wolnego czasu sobie wygospodaruję, ale to już zupełnie inny temat.